Według mojego rozeznania dwoje dorosłych dzieci alkoholików bez terapii jest niezdolnych do udanego narzeczeństwa czy małżeństwa. Dwa bluszcze nie dadzą sobie wsparcia - pisze ks. Marek Kruszewski.
Ona jest tak piękna, mądra i dobra, że na początku poznania się było mi jak w bajce. Oboje pochodzimy z rodzin, gdzie ojcowie byli pijakami. Wszystko nas łączyło: wspólne tematy, wspólna wiara, wspólne zainteresowania. Wszystko było dobrze do momentu, kiedy poprosiłem ją o rękę. Wszystko odwróciło się o 180 stopni. Na rekolekcjach moja narzeczona rozeznała, że nie powinna zostawać moją żoną i że powinniśmy się rozstać. Wybłagałem, żeby jeszcze mnie nie zostawiała, żebyśmy poszli razem na terapię dla dzieci alkoholików, ale jest coraz trudniej. Tęsknota i moje chęci, żebyśmy byli małżeństwem są tak silne, że chociaż się staram za czterech, nie wychodzi żadne spotkanie. Czy to możliwe, żeby popełniła błąd w rozeznaniu z powodu lęku przed małżeństwem? Czy Bóg może mi pomóc ją zatrzymać?
Trudno mi dyskutować z rozeznaniem duchowym tej osoby. Istotnie, lęk przed bliskością mocno wpływa na zdolności poznawcze dorosłych dzieci alkoholików (DDA). Nie mam jednak prawa potwierdzać czy zaprzeczać, zwłaszcza że nie jestem kierownikiem duchowym Pana narzeczonej, a sprawa jest niezwykle poważna.
Według mojego rozeznania dwoje dorosłych dzieci alkoholików bez terapii jest niezdolnych do udanego narzeczeństwa czy małżeństwa. Dwa bluszcze nie dadzą sobie wsparcia. Przynajmniej jedna osoba w związku powinna być stabilna, stała, z kręgosłupem, żeby druga mogła przy niej rozwijać się i funkcjonować.
Zranienie przez alkoholowy dom jest jak góra lodowa. Większość problemów jest na początku niewidzialna. Potem obfitość wypływających trudności wydaje się być studnią bez dna. Jednym z problemów jest to, że dziecko alkoholika chce widzieć świat doskonały, perfekcyjny. Stąd być może zachowanie Pańskiej narzeczonej. Nikt jej ostatecznie nie zadowoli, bo nikt nie jest idealny. Niepotrzebnie stara się Pan za czterech. Zapewne ten nadmiar utrudnia wasze kontakty, odstrasza. W zdrowej relacji nie trzeba starać się za czterech. Wystarczy dobrze starać się czy pracować za jednego. Za siebie.
Proszę mi uwierzyć, że lepiej nie zatrzymywać narzeczonej na siłę. Boża moc jest potężna, ale zatrzymuje się z szacunkiem przed wolnością drugiego człowieka. Wspólne pójście na terapię nie gwarantuje Panu, że zostaniecie małżeństwem. Osoby, które pracują nad sobą, zmieniają się bardzo dynamicznie. Doradzam, aby uszanował Pan wybór, niezależność i przestrzeń życiową swojej narzeczonej. Dopiero kiedy poczuje ona wolność, przestanie wewnętrznie uciekać od Pana i podejmie wolną decyzję.
Zajrzyj na blog ks. Marka!
ks. Marek Kruszewski
xmarekk(at)o2.pl
Idziemy nr 11 (340), 11 marca 2012 r.