Z reguły jeśli wysilamy się, żeby dzieci przyjechały, to one właśnie nie przyjeżdżają. Kiedy natomiast zgodzimy się wewnętrznie na „samotność”, dzieci zaczynają coraz częściej przyjeżdżać.
Syn ożenił się i odszedł od nas nie tylko fizycznie, lecz i duchem. Odwiedza nas jedynie na święta. Praktycznie nie telefonuje. Nie potrzebujemy jako rodzice wielkich oznak wdzięczności za wszystko, co dla niego zrobiliśmy, ale potrzebujemy normalnych kontaktów rodziców z synem. Nie pisalibyśmy do Księdza, ale dowiedziałem się od rodziców synowej, że do nich, czyli swoich teściów, nasz syn jeździ regularnie na obiadki i telefonuje do nich regularnie. Trudno nam nie wnioskować, że to nasza synowa stara się przeciągnąć naszego syna do swojej rodziny, a oddzielić od nas. Jest to przykre, bo przyjęliśmy synową z otwartym sercem.
Sytuacja opisana w liście występuje dość często. „Młody bocian odlatuje z gniazda” – takie są prawa natury. Odejście na swoje nie oznacza dramatycznej czy niewdzięcznej ucieczki od rodziców ani braków w wychowaniu. Nie świadczy, że rodzice byli źli. Wspomnijmy nakaz biblijny: „opuści człowiek ojca swego i matkę”. Zdolność opuszczenia gniazda przez samodzielne dziecko stanowi sukces rodziców. Zwykle z upływem lat następuje ponowne zbliżenie dorosłego syna z rodzicami. Fakt rzadkiego odzywania się jest czymś naturalnym dla mężczyzn. Nie mają oni głowy do relacji, ale do rzeczy i systemów. Nie mają podzielnej uwagi. Kiedy skoncentrują się na nowej rodzinie, trudno im intensywnie uczestniczyć w życiu rodziny pochodzenia. Najprawdopodobniej po okresie pierwszych małżeńskich uniesień zatęsknią za wygodnym domem dzieciństwa.
Wdzięczność jest rzeczą ważną, obowiązkiem i miarą wielkości człowieka. Wiemy, że niemożliwe jest wypłacić się rodzicom za dar życia i wychowania. Niemniej jednak to dziecko decyduje o sposobie okazywania tej wdzięczności. Jest dorosłe, więc zrobi to tak, jak chce. Jeden syn okazuje troskę na co dzień, inny dopiero daje się poznać w biedzie albo w sytuacjach wyjątkowych. Poświęca się na przykład, aby zadbać o starych i chorych rodziców. Natomiast nie troszczy się o zdrowych i samodzielnych.
Co do odwiedzin, warto się nimi cieszyć, ale nie opłaca się ich wymuszać. Minęły już czasy, kiedy duże rodziny stawiały się w komplecie na wielkie uroczystości. Przyszła moda na święta wyjazdowe, spotkania z przyjaciółmi. Oczywiście rodzice, rozumiejąc to, i tak tęsknią. Po odejściu dziecka z domu zostaje jakaś bolesna pustka, puste gniazdo. Trzeba to przeżyć. Z reguły jeśli wysilamy się, żeby dzieci przyjechały, to one właśnie nie przyjeżdżają. Kiedy natomiast zgodzimy się wewnętrznie na „samotność”, dzieci zaczynają coraz częściej przyjeżdżać.
ks. Marek Kuszewski |