Nie robi się wtedy podsumowań moralnych
Po ponad dwudziestu latach małżeństwa mąż mnie zostawił. Stwierdził, że dzieci są już pełnoletnie i nie musimy się już kłócić. Teoretycznie rozstaliśmy się kulturalnie – ale potem on zaczął opowiadać o mnie coraz więcej wymyślonych, kłamliwych, wstrętnych obmów. Dzieci, które starały się nie stawać po niczyjej stronie, teraz są porażone tym niszczeniem przeszłości i wszystkiego, co nas łączyło. Wiem, że nienawiść jest przeciwna naszej wierze, ale trudno mi się obronić przed coraz to nowymi kłamstwami i zarzutami. Jak się zachować?
Proszę zwrócić uwagę na złośliwość demona rozwodu. Chce zniszczyć wartość minionych lat i tego, co Was łączy. A potem chce zdeptać Was samych. Mąż okazał się podatny na te ataki, Pani powinna się obronić. Po pierwsze, swój ból, poczucie odrzucenia, warto skierować w stronę Boga, a nie męża. Trzeba się skarżyć Bogu Ojcu, że została Pani tak mocno poniżona. Wtedy Duch Święty będzie wiernym Pocieszycielem, przeprowadzi Panią przez ogień. Ten ogień Pani nie spali, ale oczyści i uzdolni do przyjęcia szczęścia, które przychodzi po chwilach nieszczęścia.
Po drugie, ważne są dzieci. Niech jedno z rodziców – czyli Pani – zachowa się stabilnie. Dzieci potrzebują spokoju, żeby poradzić sobie z niezwykle ciężkim doświadczeniem. Skoro mąż rozsiewa zło i niepokój, uratuje Pani serca dzieci tylko przez nieuleganie goryczy i nienawiści. Mocno pomaga w tym sakrament pojednania. Przez spowiedź Pan Jezus nie tylko odpuszcza grzechy, ale też daje siły, żeby znosić obmowy i przykrości. Pomnaża również mądrość, by trafnie i godnie postępować w sytuacjach trudnych. Zachęcam też do przyjmowania Komunii Świętej w intencji dzieci. To Pan Jezus może im wynagrodzić te gorzkie dni i dać nadzieję.
Po trzecie, zachęcam do cierpliwości. Skoro mąż tak szybko i mocno zgłupiał, to jest prawdopodobne, że za jakiś czas równie szybko i mocno mu się odmieni. Może dotrze do niego, co stracił, co psuje. Nie ma co palić istniejących jeszcze mostów, bo będą one potrzebne na przyszłość. Nawet ogłupiały, ojciec dzieci pozostaje ich ojcem. Nie wiem, co napadło Pani męża: kryzys wieku średniego, zaślepienie zakochaniem czy opętanie, a może choroba psychiczna. To wszystko wyjaśni się z czasem. Nie wolno teraz słuchać zarzutów męża, bo tylko osłabią Pani poczucie wartości. Nie robi się podsumowań moralnych w czasie pożaru domu. Rozwód to pożar. Na razie trzeba ratować z tego małżeństwa, co się da. A na przemyślenia będzie w przyszłości jeszcze dużo czasu.
ks. Marek Kuszewski |