Nie opuszczaj mnie

Ocena: 0
3688
Nie należy w walce o małżeństwo wisieć u kolan męża. On tym bardziej chce się uwolnić, im mocniej jest obłapiany.
Przychodzi po pracy do dzieci, a na wieczór idzie do kochanki… Przepraszałam go tyle razy, mówiłam tysiące razy, jak bardzo go kocham, że nie mogę żyć bez niego. Nie zgadzam się na rozwód i za każdą cenę będę ratować nasze małżeństwo. Bez niego umrę. Czuję się podle, gdy mnie zbywa, odrzuca, kiedy ja błagam, a on znów idzie do niej na noc. Jest coraz bardziej zły i obojętny.

Bóg, pozwalając na krzyż, daje nam łaskę potrzebną do jego dźwigania. Dotyczy to także sytuacji ratowania małżeństwa. Byłem świadkiem, jak Pan Bóg dawał opuszczanym i zdradzanym nadzwyczajną łaskę. Postępowali roztropnie. Robili wszystko, co trzeba. Niekiedy bez sukcesu. Zawsze jednak z pomocą Bożą udawało się zachować szacunek dla siebie i dla drugiego człowieka. A szacunek jest bazą, na której ma szansę odnowić się miłość. Nie potrzeba więc dawać się poniżać.

Mamy jako chrześcijanie obowiązek zrobić 105 proc. wszystkiego, co potrzebne, aby ratować swoje małżeństwo. Nie oznacza to jednak walki „za wszelką cenę”. Są granicę ludzkiej psychiki, wytrzymałości. Granicę stanowi też utrata zdrowia i życia. Ufam, że nikt nie wykorzysta tych słów do ułatwiania sobie rozwodu. Szacuję, że 90 proc. małżeństw rozpada się niepotrzebnie, głupio, bez wystarczających prób uratowania związku – i wszyscy na tym tracą. Nie ma więc co ułatwiać współmałżonkowi rozwodu, ale nie należy też „umierać bez niego”.

Nie należy w walce o małżeństwo wisieć u kolan męża. On tym bardziej chce się uwolnić, im mocniej jest obłapiany. Powiedziawszy tyle razy mężowi, jak mocno Pani na nim zależy, trzeba umieć przyjąć, że z Bożą pomocą jest Pani w stanie żyć także w oddaleniu od męża. Upłynie trochę czasu i kochanka pokaże swoją drugą i trzecią twarz. Miną szał i świeżość nowych uniesień. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i nadzieję, ale żyć teraz na własnych nogach.

Nie wolno walczyć z odchodzącym, używając dzieci. Dzieci same przez siebie działają jako element łączący wasze małżeństwo. Świadomie i nieświadomie będą oddziaływać na męża, aby wrócił. Proszę chronić dzieci przed negatywnymi skutkami kryzysu Pani małżeństwa.

Ufajmy w siłę sakramentu. „Co Bóg złączył”, to wspiera. Nie chodzi o to, żeby mąż wrócił do Pani tylko fizycznie, pozornie. Niech wróci sercem. A wrócić może do kobiety szanującej się, zadbanej, mądrej, radzącej sobie w życiu. Z czasem kochanka będzie złośliwsza, a Pani może być atrakcyjniejsza.

Obiecuję modlitwę, żeby Pani serce przetrzymało ten trudny czas zwycięsko i żebyście byli razem.

ks. Marek Kruszewski
Blog ks. Kruszewskiego
Idziemy nr 4 (436), 26 stycznia 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: