Miłość, wierność i uczciwość

Ocena: 0
1869
Kto zdradza, powinien skończyć z grzesznym procederem. Potem powinien dwukrotnie mocniej odcinać przychodzące pokusy. I dwukrotnie bardziej kochać zdradzonego współmałżonka.
Czy zdrada nie prowadzi praktycznie do końca małżeństwa, nawet jeśli oni ze sobą jeszcze egzystują?

Pan Jezus głosił jednoznaczną nierozerwalność małżeństwa. Stanowi to bardzo istotną część doktryny chrześcijańskiej. Nie jest to jednak nauka wygodna. Stąd stale próbuje się ją podważać. Rozwody stały choćby u genezy anglikanizmu. Z czasem na bazie kościołów anglikańskich doszło do takiego laksyzmu moralnego, jakiego nie spotykamy w innych Kościołach. Nierozerwalność małżeństwa jest w jakimś sensie bramą moralności. Stąd też, choć zdrada małżeńska należy do najstraszniejszych rzeczy, jakie mogą spotkać małżonków, nie przekreśla ona ważności małżeństwa.

Może być natomiast przyczyną czasowej albo trwałej separacji od małżonka zdradzającego. Wierność jest fundamentem małżeństwa. Niewierność godzi w nasze największe pragnienia: kochania na zawsze i bycia kochanym. Zdrada jest więc potężnym zranieniem.

Zdrada może mieć trzy poziomy. Poziom fizyczny, czyli cielesny. Poziom psychiczny, czyli niewierność w myślach i wyobraźni, mająca miejsce np. w przypadku oglądania pornografii. Trzeci poziom to niewierność duchowa, kiedy rodzice, dziecko, przyjaciel, komputer, praca stają się dla nas ważniejsze od współmałżonka. Przy takim rozumieniu mamy do czynienia z wielką liczbą zdrad.

Kto zdradza, powinien więc skończyć z grzesznym procederem. Potem powinien dwukrotnie mocniej odcinać przychodzące pokusy. I dwukrotnie bardziej kochać zdradzonego współmałżonka. Bo komu wiele darowano, ten powinien bardziej umiłować.

Moment wydania się zdrady stanowi nie tylko straszny cios. Daje też szansę: szansę zauważenia, co psuliśmy, lekceważyliśmy nie zwracając na to uwagi. Byłem świadkiem odbudowywania małżeństw po kryzysie. Nikt inny nie słuchał tak uważnie siebie nawzajem, jak właśnie ci małżonkowie. Kiedyś zniszczyli prawie wszystko. Dbają więc o to, co pozostało, z niezwykłą wrażliwością. Jestem też przekonany, że Jezus Chrystus może dać małżonkom łaskę dogłębnego przebaczenia sobie. Bywa, że następuje to szybko, ale nieraz potrzeba wielu lat. Małżonkom w takich sytuacjach przyznaję jako doradca rodzinny prawo do umiarkowanego odwetu, do wypominania, do suszenia głowy, do wyładowania złości. Żal, wściekłość na zdradę powinny być ujawnione i wyrażone. Trzeba też uznać, że nigdy nie będzie jak dawniej. Będzie inaczej, bo zaufanie zostało naruszone. Ważne, aby zdradzający wyraził skruchę.

Warto dojść do pełnej prawdy wydarzenia zdrady. „Prawda was wyzwoli.” Ale prawdą nie należy ranić. Należy prawdą kochać współmałżonka.


Ks. Marek Kruszewski
Blog ks. Marka Kruszewskiego
Idziemy nr 20 (401), 19 maja 2013 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: