Miłość trwa

Ocena: 0
1550
Nawet jeśli dzieci bywają głupie, rodzice mogą zachować mądrość i spokój doświadczenia
Moja córka wychodzi za mąż za człowieka, który był już dwa razy żonaty, w tym raz w kościele. Nie podoba mi się ten mężczyzna. Ponadto uważam, iż moje dziecko jest panną, zdaniem wszystkich, pod każdym względem atrakcyjną i nie musi wychodzić za człowieka z odzysku. Zastrzegłam mojej córce, żeby nawet nie myślała, że będę na tym ślubie, tylko cywilnym przecież. Argumentowałam, że jako osoba wierząca nie mogę uczestniczyć w takim wydarzeniu. Teraz jednak zaczęłam mieć duże wątpliwości, czy nie postępuję w sposób nietrafiony. Jak powinnam się zachować w tej sytuacji?
Pewnie każda sytuacja rodzinna jest trochę inna. Katolicyzm zaś nie jest fundamentalistyczny. Nie określa drobiazgowo, jak się zachować w szczegółowych sytuacjach. Każdy ma swoje sumienie, które kształtuje w oparciu o normy ogólne.

Czasem więc trudno doradzić coś konkretnie. Ale generalnie bałbym się trzech skrajności. Pierwszą z nich stanowi okrutne miłosierdzie, czyli sytuacja, w której ktoś idzie ścieżką do przepaści czy do piekła, a obserwatorzy dają mu milcząco i łaskawie prawo do swoich wyborów. „Nie powiem prawdy, bo jest przykra”. Drugą skrajnością jest ostentacyjne odrzucenie błądzącego i nieprzyjmowanie go przez dziesiątki lat. Jest w tym z początku jakieś bohaterstwo i idealizm, nie ma rozmywania zasad moralnych. Ale z czasem przeradza się to w kwas, upór i zwyczaj. Rosną Bogu ducha winne wnuki, a dziadek nie chce ich znać, bo nie zgadzał się z decyzją swojej córki. Trzecią skrajnością jest sytuacja nadmiernego „pomagania”. Do wielu rozwodów doszło, bo czekały w tle rozwarte ramiona rodziców i przyjaciół: „zostaw go i wróć do taty i mamy”.

Trudno jest nie popełnić błędów, zwłaszcza rodzicom dzieci w takiej jak opisana sytuacji. Najbardziej praktyczna wydaje się rada: powiedz najpierw uczciwie, co o tym wszystkim myślisz, a potem z upływem czasu trzeba będzie jakoś z tym żyć.

Rodzice nie muszą odrzucić cywilnego męża córki. Ale nie mają obowiązku się nim zachwycać. Zwykle zachowują dystans. Z czasem ocieplają stosunki z nową rodziną swojego dziecka, choćby po to, żeby uratować kontakt z nim, z nią i wnukami. Uczciwą rzeczą jest też, gdy, w przypadku rozwodu, rodzice zachowają ciepłe więzi z pierwszą, sakramentalną synową czy zięciem. Spotykałem często sensowne zachowania rodziców, którzy ocalili wiele dóbr i uczuć, kiedy domy ich dzieci paliły się w płomieniu rozwodów. Nawet jeśli dzieci bywają głupie, rodzice mogą zachować mądrość i spokój doświadczenia. I wtedy ratują najwięcej.

ks. Marek Kruszewski
Blog ks. Marka

Idziemy nr 40 (421), 6 października 2013 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: