Zazwyczaj na drodze modlitwy doświadczamy początkowo różnych pocieszeń. Z czasem przychodzą jednak oschłości, czyli deficyt odczuwania Bożej obecności i radości
Zazwyczaj na drodze modlitwy doświadczamy początkowo różnych pocieszeń. Z czasem przychodzą jednak oschłości, czyli deficyt odczuwania Bożej obecności i radości. Brakuje nam znaków od Boga, słodkich dotknięć duszy. Ponadto w strapieniu notujemy dużo codziennych niepowodzeń. Stąd kuszeni jesteśmy do zniechęcenia i do niewiary.Ciężko mi już trwać na modlitwie i w ogóle jest mi smutno. Bóg jakby się ukrył przede mną. Pytam, a On nie odpowiada. Nie wiem, co złego zrobiłam, bo wydaje mi się, że nic. Ale może jest jakaś wina, która do mnie nie dociera. Jaki to ma sens?
Większość stanów oschłości wywołuje nasza niewierność. Z przyzwyczajenia myślimy, że jesteśmy oddani Bogu. Tymczasem nasza dusza już dawno utraciła swoją pierwotną gorliwość. Jeśli bez należytej walki zbyt łatwo pozwalamy sobie na grzechy powszednie lub ciężkie, możemy popaść nawet w oziębłość. Wtedy jedyną drogą wyjścia są nawrócenie i powrót do pierwotnej miłości (por. Ap 2,4n).
Istnieją także takie oschłości, które mają podłoże psychologiczne i fizjologiczne. Zmęczenie, choroby, przykre a obowiązkowe zajęcia, konflikty z otoczeniem mogą powodować przygnębienie. Nie zabija ono wewnętrznego ognia wiary, ale go przygasza. O ile to możliwe, warto w takiej sytuacji zadbać o higienę psychiczną, sen, zdrowie i odpoczynek.
Niekiedy oschłości mogą przychodzić pomimo postawy gorliwości. Bywają elementem pokuty albo próby danej z nieba. „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę” (Ap 3,19). Przez brak pociechy na modlitwie Bóg wychowuje nas do wolności od ego, do dorosłego niepoddawania się uczuciom, do podporządkowania woli Boga. Św. Ignacy Loyola mawiał „«chcę» i «nie chcę» nie mieszkają w naszym domu”. Oschłość jest szansą, aby życie modlitwy stało się pokorniejsze i prostsze.
W czasie oschłości trzeba cierpliwie trwać na modlitwie, zwłaszcza w tej formie, jaką dusza najlepiej przyswaja. Warto swoją oschłość ofiarować w ważnych intencjach, np. za grzechy naszej rodziny, za konających, za dusze czyśćcowe itp. Możemy prosić Boga na wzór św. Faustyny: „Gdy ja będę w oschłości, Ty, Panie, pociesz tych, którzy tego bardziej potrzebują”.
Bogu sprawia przyjemność, jeśli jesteśmy przy Nim na modlitwie bez cukierków duchowych czy emocjonalnego wynagrodzenia. Jest to postawa wiary, czyli wierności Temu, który mimo „ukrywania się” jest nam wierny do końca. Kiedyś przyjdą dni, kiedy ze stanu oschłości przejdziemy stopniowo do spoczynku w Bogu.
ks. Marek Kruszewski |