Jedyny sensowny dla mnie argument na odkładanie ślubu jest wtedy, gdy ktoś nie jest zdecydowany na życie z tą drugą osobą. Argumenty finansowe są w istocie pozorne; są powiedzeniem tej drugiej osobie: „Jeszcze nie jestem ciebie pewien" - pisze ks. Marek Kruszewski
Moja koleżanka urodziła córeczkę. Chrztu pragną oboje rodzice dziecka i deklarują, że będą rozwijali w nim wiarę. Mają jednak obawę o to, czy Kościół nie odmówi chrztu z tego powodu, że jako rodzice nie mają jeszcze ślubu. Planują go zawrzeć, ale teraz, kiedy mają dwumiesięczne dziecko i dużo obciążeń finansowych i życiowych, nie mogą tego zrealizować zbyt szybko. Planują zawrzeć sakrament małżeństwa za około rok. Ponadto do sakramentu małżeństwa chcą się dobrze przygotować, a nie zawierać go na chybcika, tylko dlatego, żeby móc w miarę szybko ochrzcić dziecko. Dużo słyszy się o tym, że niebędący małżeństwem napotykają problemy ze strony Kościoła, a niekiedy zostają wręcz potraktowani w przykry sposób.
Nikomu uczciwie proszącemu nie odmawiamy chrztu. Nie mamy takiego prawa.
Zwykle przeprowadzamy rozmowę na temat życia i wiary osoby, która prosi o chrzest. Czasem prosimy, żeby ludzie przemyśleli tę rozmowę i swoją decyzję. Może ten fakt jest traktowany jako odmowa? Nie wiem.
Zgadzam się, że narzeczeni mają wziąć ślub z miłości do siebie, a nie z nacisków księdza czy „dla dziecka”. Ślub pod przymusem jest przeciw godności człowieka jako dziecka Bożego.
Jedyny sensowny dla mnie argument na odkładanie ślubu jest wtedy, gdy ktoś nie jest zdecydowany na życie z tą drugą osobą. Argumenty finansowe są w istocie pozorne; są powiedzeniem tej drugiej osobie: „Jeszcze nie jestem ciebie pewien”. Często, jako księża, proponujemy ślub za darmo, bez żadnych opłat. Czasem nawet w wyjątkowych sytuacjach materialnie pomagamy młodym małżeństwom, aby ludzie mogli się pobrać. Wtedy widać zwykle, że w odkładaniu ślubu nie chodzi o pieniądze.
Jeżeli znajomi zamieszkali bez ślubu, to zaczęli budować małżeństwo bez Jezusa. To grozi rozsypką, bo buduje się na piasku. Jaki jest racjonalny powód, dla którego rodzice wspomnianego dziecka żyją bez ślubu deklarując zarazem, że są wierzący?
Nie oceniam tych ludzi. Ale zobaczmy fakty. Para, która nie ma ślubu kościelnego, żyje w stanie grzechu ciężkiego. Jeśli by ktoś z tej pary umarł w czasie tego roku – prawdopodobieństwo małe, ale istnieje – to jest poważne ryzyko, że ta osoba pójdzie do piekła, gdzie będzie cierpieć przez nieskończoną liczbę lat. Jeśli Pani popiera odkładanie ich ślubu, to automatycznie może Pani współodpowiadać za wieczne cierpienie tej osoby, która by umarła. To niezwykła odpowiedzialność.
A że czasem jako księża jesteśmy przykrzy? Jeśli mężczyzna wziął sobie kobietę bezprawnie, czyli bez błogosławieństwa Boga i rodziców… Pociechę już sobie znalazł u kobiety. Niech przynajmniej od księdza usłyszy kilka męskich słów.
ks. Marek Kruszewski
xmarekk(at)o2.pl
Idziemy nr 7 (336), 12 lutego 2012 r.