Podejrzewam, że tym tekstem narażę się wielu osobom. No cóż, od dawna wiadomo, że cudze grzechy widzi się lepiej niż swoje.
Ostatnio wielu pacjentów wpada „tylko na chwilę” do gabinetu, żeby na skierowaniu dopisać: „PILNE!”. W wielu przypadkach wynika to z faktu wyczerpania limitu wizyt u specjalistów w bieżącym roku. Jeśli zaś sprawa jest „pilna”, specjalista nie bardzo może odmówić. Moje argumenty, że na przykład ból i zwyrodnienie kolan trwające od lat nie są sprawą pilną i dopisanie takiego słowa jest nieprawdą, wywołują oburzenie. Oburzenie nie dlatego, że zdaniem pacjenta jest to pilne. Oburzenie, bo co to za fatyga dopisać jedno słowo i postawić dodatkową pieczątkę. Rzeczywiście, czasem piszę „pilne”, ale wtedy, gdy konsultacja jest rzeczywiście pilna. Każdy lekarz dba o swój wizerunek nie tylko przed pacjentami, ale także przed kolegami lekarzami. Dzięki temu wiem, że jeśli poproszę o badanie, będzie rzeczywiście wykonane w trybie pilnym. Na ogół dzwonię do kolegi lekarza i mówię, o co chodzi. Oznacza to, że pacjenci czekający na konsultację czy badanie często kilka miesięcy muszą poczekać, bo pojawia się ktoś, kto naprawdę wymaga badania czy konsultacji natychmiast.
Sytuacja boli tym bardziej, że często z takimi prośbami zwracają się do mnie osoby, które znam z kościoła. A przecież chrześcijaństwo zobowiązuje, jak sądzę, do szczególnej uczciwości. Niedawno w telefonie po słowach „Pochwalony Jezus Chrystus” padło pytanie kogoś, kto nie jest moim pacjentem, czy mogę wystawić mu zwolnienie. Odpowiedziałam, że jeśli zapisze się do przychodni, w której pracuję, i będzie miał wskazania do zwolnienia, to mogę. Jeśli wskazań nie będzie, to nie napiszę. Zapadła cisza...
Tak, chyba najbardziej boli wycieranie sobie buzi Panem Bogiem. Z jednej strony cieszymy się, że wraca w Polsce rząd, dla którego prawo i sprawiedliwośc są nadrzędnymi wartościami – a z drugiej robimy takie rzeczy. Osoby, którym zwracam uwagę na tę nieuczciwość, sprawiają wrażenie, jakby w ogóle nie rozumiały, o co mi chodzi. Wiem, że także nie jestem bez winy, i nieraz proszę Pana: „pokaż mi grzechy przede mną ukryte”.
Mam nadzieję, że ten tekst da niektórym do myślenia, u niektórych może wywoła sprzeciw, także u wielu lekarzy. Proszę wówczas o uwagi, najlepiej na adres redakcji. Z doświadczenia wiem, że pierwszy odruch na słowa krytyki to atak i oburzenie, ale wiem także, że nad każdym słowem krytyki należy szczególnie się pochylić. I że w każdej krytyce jest zawsze choć trochę prawdy.
Mam też nadzieję, że nowy rząd zmieni sytuację w służbie zdrowia. Że zamiast procedur i kontraktów najważniejszy będzie pacjent, a służba zdrowia będzie prawdziwą służbą. Że VIP-em i pacjentem przyjmowanym poza kolejnością będzie ten, kto jest najbardziej chory – a nie ten, kto ma dużo znajomych.
Izabela Pakulska - lekarz |