Martwić ma nas nie złość ludzi wobec Kościoła. Martwić ma nas obojętność.
Trudno mi zaakceptować Kościół i jego działania. Na rozum potrafi ę wszystko wytłumaczyć, pojmuję zalety i zrozumiałe słabości ludzi Kościoła. A jednak odczuwam jakąś emocjonalną złość na Kościół. I co mam z tym zrobić?
Pierwsza odpowiedź jest prosta. Drugi człowiek czy instytucja stanowi, według logiki Słowa Bożego, lustro, które odbija nasze wnętrze. Jeśli więc Kościół wywołuje w Panu złość, uczciwie będzie zapytać o swoje osobiste pokłady złości, o jej nagromadzenie i umiejętność wyrażania. Z punktu widzenia teologicznego chodzi o zorientowanie się, jakiej belki w swoim oku nie dostrzegam, widząc u kogoś drzazgę. Od strony psychologicznej pytamy o projekcje uczuć, o ich przeniesienie. Zdarza się, że nasi przełożeni w pracy czy przełożeni naszej wspólnoty religijnej przypominają nam naszych rodziców. W praktyce może to oznaczać, że relacja z Kościołem bywa odbiciem niezałatwionych spraw ze swoim tatą czy mamą, ich przerabianiem dopiero teraz.
Druga odpowiedź także jest prosta. Złość do Kościoła może wynikać z poduszczenia diabła. Święta Teresa Wielka pisała, że zadziwiająca jest wiedza przeciwników Kościoła. Ci, którzy do Kościoła nie chodzą i go nie znają, wiedzą bardzo precyzyjnie, jaki Kościół powinien być. Skąd mają tę wiedzę? Od kogo?
Trzecia odpowiedź jest trudniejsza. Kościół może złościć jako – zgodnie z przestrogą Jezusa – sól zwietrzała i światło niczego nie oświetlające. Sobór Watykański II stwierdził, że pierwszym powodem niewiary świata jest fałszywy obraz nieczułego Boga, a drugim powodem jest zniekształcenie Ewangelii poprzez nieewangeliczne życie chrześcijan. Słabość słabości nierówna. Sam nie lubię, kiedy chrześcijanin – jakikolwiek – zwraca się do ludzi bez miłości. Nie chodzi o cukierkowatość, ale o deszcz miłosierdzia, jakim Bóg obdarza sprawiedliwych i niesprawiedliwych i który nam wypada uszanować. Dominikanin o. Wojciech Jędrzejewski napisał kiedyś ciekawie: „Zaczyn bowiem nie może nienawidzić i obruszać się na ciasto, które ma sobą przemienić. Owce zaś posłane między wilki nie mają powarkiwać i stroszyć sierści”.
Czwarta odpowiedź jest paradoksalna. To, że Kościół złości Pana, to dobrze. Boli, bo Panu zależy. Jak pisał Bruce Marshall w „Czerwonym kapeluszu”, martwić ma nas nie złość ludzi wobec Kościoła. Martwić ma nas obojętność. Napisał: „religia nie może obejść się bez organizacji, jak wino nie obejdzie się bez butelki. Ludzie jednak błądzą, myśląc, że są obowiązani połykać również butelkę”.
Święty Franciszek płakał, że Miłość – Jezus – nie jest kochana. A Bóg nakazał mu: Idź, odbuduj mój Kościół.
ks. Marek Kuszewski |