Każda krzywda wyrządzona w przeszłości przez dzieci Kościoła domaga się przeproszenia i ekspiacji nie tylko indywidualnej, ale i wspólnotowej.
Brakuje mi w Kościele pokory, uznawania swoich błędów oraz pokuty za grzechy popełnione. Kocham Kościół, ale uważam, że powinno być w nim więcej momentów pokutnych, nie tylko Wielki Piątek. Jeśli się nawołuje do spowiedzi wielkopostnej, to chciałabym wezwać cały Kościół do spowiedzi z grzechów aktualnych i historycznych. To moim zdaniem uwiarygodniłoby działanie Kościoła.
Jeden z najwybitniejszych współczesnych teologów, Hans Urs von Balthasar, wyrażał podobne opinie. Określał nieodpokutowane grzechy Kościoła jako „brzemię śmierci”. Istotnie, każda krzywda wyrządzona w przeszłości przez dzieci Kościoła domaga się przeproszenia i ekspiacji nie tylko indywidualnej, ale i wspólnotowej. Ostatni sobór powszechny, czyli Sobór Watykański II, w konstytucji dogmatycznej Lumen gentium zapisał prawdę o stałej potrzebie oczyszczania, pokuty i odnawiania Kościoła. Jest też normalną praktyką, że cierpienia chrześcijan uznaje się częściowo za ofiarę wynagradzającą, przebłagalną za dawne grzechy. Jan Paweł II najszerzej opisał potrzebę oczyszczenia przez pokutę w liście apostolskim Tertio millennio adveniente (33). W swoich pielgrzymkach papież Polak 94 razy przepraszał za historyczne grzechy Kościoła.
Dziełami pokutnymi Kościoła są cierpienia, post, modlitwy i dobre uczynki poszczególnych chrześcijan, zwłaszcza chorych. Szczególnie trzeba podkreślić ofiarę męskich i żeńskich zakonów pokutnych, wszystkie dzieła miłosierdzia podejmowane w szpitalach, hospicjach, przytułkach, domach starości, w ramach pomocy humanitarnej, „Caritas” i innych. Kierunek miłosierdzia podejmowanego w ramach pokuty jest szczególnie ewangeliczny, „bo komu więcej darowano, ma bardziej umiłować”.
Oczywiście, dzieci Kościoła stale grzeszą. Kiedy radykalnie zachwiana zostaje równowaga pomiędzy czynionym złem a dobrem, kiedy chrześcijanie nie podejmują nawrócenia i ekspiacji, Pan Jezus sam wzywa do pokuty. I daje znaki: po pierwsze, powstaje sytuacja odrzucania i deptania Kościoła instytucjonalnego, który – zgodnie z ewangelicznymi słowami – stał się jak sól zwietrzała; po drugie, następuje znaczny spadek liczby powołań kapłańskich i zakonnych; po trzecie, spada liczba zawieranych małżeństw i rodzących się dzieci. Ten ostatni znak może dotyczyć także poszczególnych rodzin. Kiedy brakuje dzieci w rodzinie, a małżeństw nie przybywa, lecz raczej się rozpadają, warto rozpocząć indywidualną pokutę. Powołania, małżeństwa i dzieci są naturalnymi źródłami radości. Ich brak oznacza, że zabrano nam „Pana Młodego”.
ks. Marek Kruszewski |