W niedzielę i święta

Ocena: 0
1705
Dlaczego mówi się „chodzę do kościoła”, a nie na Mszę?
Trzecie przykazanie Dekalogu zobowiązuje, aby „dzień święty święcić”. Pierwsze przykazanie kościelne precyzuje: „w niedziele (...) uczestniczyć we Mszy Świętej”. Dlaczego więc mówi się „chodzę do kościoła”, a nie na Mszę? Jeżeli tylko „chodzę do kościoła”, to można zaraz po wejściu ograniczyć swój udział do obserwacji. Ale jak święta jest taka komunia?

Struktura Mszy jest bardzo stara. Z historii wiemy, że chrześcijanie gromadzili się, aby czytać Pismo, błogosławili chleb i wino, i przyjmowali Ciało i Krew Chrystusa. Błąd „chodzenia do kościoła” polega na przekonaniu, że wszystko o Mszy wiemy. Tymczasem „chodząc”, często nie uświadamiamy sobie jej znaczenia.

Nie sposób poznać Mszy bez historii zbawienia. Najpierw, po grzechu pierworodnym, Bóg zapytał: „Adamie, gdzie jesteś?”. Nie żeby nie wiedział, ale aby podkreślić, że nie zrezygnował. Nawet po grzechu jest zainteresowany losem ludzi i nie cofa miłości. Potem byli patriarchowie i przymierze z Noem, Abrahamem i Mojżeszem. Później Bóg podał swoje Imię i prawo Dekalogu. Zamieszkał wśród błądzącego na pustyni ludu w Namiocie Spotkania, w Arce Przymierza, a następnie w jerozolimskiej Świątyni. Pozwolił zwracać się do siebie jak do Ojca.

Ale na tym nie koniec. Przyjął ludzką naturę, ciało podległe zniszczeniu, aby stać się dostępnym i zrozumiałym. Zamieszkał w konsekrowanym Chlebie. Chce być tak, jak blisko jest chleb – w nas! Chce przenikać i umacniać człowieka. Cała historia zbawienia – Stary i Nowy Testament – jest historią konsekwentnego zmniejszania dystansu Boga do ludzi. A dzieje grzechu to historia trzymania Boga na dystans: obrona przed Jego miłością.

Oczekuje więc we Mszy: cichej lub z organami, samotnej lub z filharmonią; w katedrze albo w bocznej nawie; wśród kadzidła albo mikrofonów radia i telewizji. Msza Święta – ta sama i zawsze inna. Ale Hostia ciągle oznacza ofiarowaną Obecność, maksymalną bliskość. Jezus, zanim złożył siebie w krwawej Ofierze na krzyżu, dokonał jej wcześniej duchowo w Wieczerniku. Uobecniamy to we Mszy, w Eucharystii, która sprowadza Jego obecność: ukrył swoje Bóstwo i człowieczeństwo. W czasie męki był obezwładniony, otaczający ludzie mogli robić z Nim, co chcieli. To samo prawo zostawił wobec siebie w Najświętszym Sakramencie.

Eucharystia to szczyt bliskości i miłości. W tym kontekście „chodzenie do kościoła” bez Komunii grozi przeobrażeniem świątyni w muzeum, salę koncertową albo zebranie członków spółdzielni lub charytatywnej organizacji. Nasyceni ofertami świata, nie mają oni apetytu na Boże Ciało.

ks. Jan Sawicki
Idziemy nr 24 (405), 16 czerwca 2013 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: