Dlaczego mówi się „chodzę do kościoła”, a nie na Mszę?
Trzecie przykazanie Dekalogu zobowiązuje, aby „dzień święty święcić”. Pierwsze przykazanie kościelne precyzuje: „w niedziele (...) uczestniczyć we Mszy Świętej”. Dlaczego więc mówi się „chodzę do kościoła”, a nie na Mszę? Jeżeli tylko „chodzę do kościoła”, to można zaraz po wejściu ograniczyć swój udział do obserwacji. Ale jak święta jest taka komunia? Struktura Mszy jest bardzo stara. Z historii wiemy, że chrześcijanie gromadzili się, aby czytać Pismo, błogosławili chleb i wino, i przyjmowali Ciało i Krew Chrystusa. Błąd „chodzenia do kościoła” polega na przekonaniu, że wszystko o Mszy wiemy. Tymczasem „chodząc”, często nie uświadamiamy sobie jej znaczenia.
Nie sposób poznać Mszy bez historii zbawienia. Najpierw, po grzechu pierworodnym, Bóg zapytał: „Adamie, gdzie jesteś?”. Nie żeby nie wiedział, ale aby podkreślić, że nie zrezygnował. Nawet po grzechu jest zainteresowany losem ludzi i nie cofa miłości. Potem byli patriarchowie i przymierze z Noem, Abrahamem i Mojżeszem. Później Bóg podał swoje Imię i prawo Dekalogu. Zamieszkał wśród błądzącego na pustyni ludu w Namiocie Spotkania, w Arce Przymierza, a następnie w jerozolimskiej Świątyni. Pozwolił zwracać się do siebie jak do Ojca.
Ale na tym nie koniec. Przyjął ludzką naturę, ciało podległe zniszczeniu, aby stać się dostępnym i zrozumiałym. Zamieszkał w konsekrowanym Chlebie. Chce być tak, jak blisko jest chleb – w nas! Chce przenikać i umacniać człowieka. Cała historia zbawienia – Stary i Nowy Testament – jest historią konsekwentnego zmniejszania dystansu Boga do ludzi. A dzieje grzechu to historia trzymania Boga na dystans: obrona przed Jego miłością.
Oczekuje więc we Mszy: cichej lub z organami, samotnej lub z filharmonią; w katedrze albo w bocznej nawie; wśród kadzidła albo mikrofonów radia i telewizji. Msza Święta – ta sama i zawsze inna. Ale Hostia ciągle oznacza ofiarowaną Obecność, maksymalną bliskość. Jezus, zanim złożył siebie w krwawej Ofierze na krzyżu, dokonał jej wcześniej duchowo w Wieczerniku. Uobecniamy to we Mszy, w Eucharystii, która sprowadza Jego obecność: ukrył swoje Bóstwo i człowieczeństwo. W czasie męki był obezwładniony, otaczający ludzie mogli robić z Nim, co chcieli. To samo prawo zostawił wobec siebie w Najświętszym Sakramencie.
Eucharystia to szczyt bliskości i miłości. W tym kontekście „chodzenie do kościoła” bez Komunii grozi przeobrażeniem świątyni w muzeum, salę koncertową albo zebranie członków spółdzielni lub charytatywnej organizacji. Nasyceni ofertami świata, nie mają oni apetytu na Boże Ciało.
ks. Jan Sawicki |