W Polsce rozwodzi się statystycznie co trzecie małżeństwo. „Niedopuszczanie do dziecka” jest częstym sposobem karania byłego męża.
Zrobiłem naprawdę dużo, żeby uratować nasze małżeństwo. Rozwód dokonał się z inicjatywy żony. Obecnie problemem jest kontakt z naszym synkiem. Kiedy chcę go zabrać na przypisane wyrokiem sądu okresy, stale dowiaduję się, że jest chory. Oferuję wtedy czas, mówię że chcę posiedzieć przy jego łóżku. Eksżona tłumaczy, że nasza rodzina rozpadła się i nie wolno Kubusia oszukiwać, bo będzie wtedy specjalnie chorował, żebyśmy byli razem. W efekcie mój kontakt z dzieckiem jest minimalny. Tęsknię za synem. Co mam robić?
W Polsce rozwodzi się statystycznie co trzecie małżeństwo. „Niedopuszczanie do dziecka” jest częstym sposobem karania byłego męża. Byłoby to zasadne, gdyby był Pan ewidentnym psychopatą czy psychotykiem. W zatrzymywaniu dziecka chodzi jednak zwykle o zranienia i złe emocje eksmałżonki i jej zaplecza. Czas grania dzieckiem mija – według moich obserwacji – najczęściej po 4-5 latach. Aż poczucie zmęczenia, upokorzenia, frustracji staje się mniejsze niż miłość do dziecka i zdrowy rozsądek. Trzeba próbować ten czas skrócić.
Z argumentem o chorobie dziecka niezwykle trudno dyskutować. Kubuś może być rzeczywiście chorowity, a wyrywanie dziecka na drodze ingerencji prawnej jest możliwe, ale sprawdza się gorzej niż „miękkie” negocjacje. Zamiast ewentualnych zarzutów o złą wolę czy manipulacje warto stosować kulturalny, pozytywny ton i styl rozmowy. Argumentacja stosowana wobec mamy dziecka powinna być jasna: mimo rozwodu nadal jesteśmy i będziemy oboje rodzicami Kubusia. Dziadkowie są i będą dalej dziadkami. Choć nie mieszkamy razem, jesteśmy na siebie „skazani”. Im lepiej się będziemy dogadywać, tym lepiej dla Kubusia. Wychowanie dziecka wymaga udziału dwojga rodziców, czy nam się to podoba, czy nie.
Im szybciej i lepiej zaczną Państwo współpracować, tym krzywda Kubusia – już i tak poranionego rozwodem – będzie mniejsza. Gesty Pana dobrej woli, zrazu odrzucane jako manipulacja, z czasem będą coraz życzliwiej przyjmowane. Szczególnie kiedy Pana pomoc będzie dotyczyć tego, czego żona naprawdę potrzebuje, np. załatwienia dobrego specjalisty dla Kubusia, naprawy samochodu, którym wozi synka. Żadna osoba nie jest tylko jędzą. Mama Kubusia widzi z pewnością, jak dziecko tęskni za tatusiem. Chce też sama poczuć bezpieczeństwo i wsparcie w chwilach trudów wychowawczych. Wystarczy, że uzbroi się Pan w życzliwość i cierpliwość, a będzie Pan mógł się cieszyć Kubusiem coraz częściej.
ks. Marek Kuszewski |