Pobierając się z jakimś człowiekiem, wiążemy się paradoksalnie nie z jedną, a z wieloma osobami. Ma to wady i zalety
Czy osoba, która się wychowała bez rodziców, może stworzyć szczęśliwe małżeństwo? Mam przed sobą ważną decyzję życiową – stąd moje pytanie.
Pobierając się z jakimś człowiekiem, wiążemy się paradoksalnie nie z jedną, a z wieloma osobami. Ma to wady i zalety. Zyskujemy niekiedy wartościowe i cenne relacje z teściami, rodziną, z przyjaciółmi drugiej „połówki”. Z drugiej strony jesteśmy przez nich często oceniani, sądzeni oraz poddawani procesowi akceptacji – lub jej braku. Trudne osoby z rodziny współmałżonka stają się naszymi problemami. Żartobliwie nieco można także stwierdzić, że człowiek osierocony to łatwiejszy partner, bo nie wnosi do swojego małżeństwa negatywnych wzorców rodzinnych, a bardziej ceni nową rodzinę, do której wchodzi. Wie bowiem, czego nie miał. Pisząc jednak poważniej, z serca współczuję tego braku rodziców. Wiem bowiem od osób, które wcześnie straciły tatę i mamę, jak mocno ich potrzebują przez całe życie.
Znam sytuacje wykazujące, że z domów dziecka czy z domów niezwykle dysfunkcyjnych wychodzą ludzie, którzy tworzą z czasem bardzo piękne małżeństwa i rodziny. Jest to jednak okupione większą pracą niż w zwyczajnych małżeństwach. Bez wpływu, szczególnie mamy, dziecko ma mniej ciepła, nie ma dziedzictwa drobnych znaków miłości: słów, gestów, prezencików, kanapeczek do szkoły z ich bagażem czułości, pieszczot itp. Musi się samo nauczyć takich subtelności. Podobnie jak małe kotki wychowywane bez mamy nie potrafi ą schować pazurków i drapią, tak sierota wykazuje pewne braki w inteligencji emocjonalnej. Jednego dnia dba o osoby kochane, drugiego wydaje się o nich zapominać. Wszystkiego można się nauczyć, ale wymaga to czasu. Najczęściej ludzie wychowani bez rodziców stają się wspaniałymi partnerami dopiero pod koniec trwania małżeństwa. Uczą się bowiem tworzenia rodziny nie od kołyski, ale od narzeczeństwa i zawarcia małżeństwa.
Dzieci osierocone zostają pod specjalną opieką Boga. Często Bóg w swojej sprawiedliwości wynagradza im brak rodziców naturalnych przez fakt, że posyła im na drogę życia inne wspaniałe osoby. Deficyt rodziców bywa z łaski Opatrzności Bożej rekompensowany niekiedy przez osobiste szczęście albo ciekawe cechy osobowości. Warto też pamiętać, że o całym naszym życiu decydują ostatecznie nie nasi rodzice, ale nasze wybory moralne i duchowe oraz nasza współpraca z łaską Bożą.
ks. Marek Kuszewski |