Kto się decyduje na radykalizm, musi się niekiedy zdecydować na odrzucenie. Może więc lepiej wyrobić sobie opinię „nawiedzonego” katolika i zyskać prawo do mówienia tego, co się naprawdę myśli?
Według „oświeconych” jako katolicy mamy poglądy niemal autorytarno-faszystowskie, w dogmatyzmie leczymy swoje kompleksy, pełno w nas podskórnej nienawiści do ludzi, ślepo słuchamy księży itd. Trudno jest więc nam publicznie powiedzieć, że się z czymś nie zgadzamy. W praktyce życie naszą misją prorocką utrudniają jeszcze kwestie przyjaźni, życzliwości wobec bliskich i kolegów z pracy, dobro dzieci czy nawet interesy. Kto się decyduje na radykalizm, musi się niekiedy zdecydować na odrzucenie. Może więc lepiej wyrobić sobie opinię „nawiedzonego” katolika i zyskać prawo do mówienia tego, co się naprawdę myśli? I tego, czego uczył Pan Jezus, który powiedział jasno: „Kto was słucha, mnie słucha. Kto wami gardzi, mną gardzi”.Moja bliska znajoma, najlepsza przyjaciółka żony, zdecydowała się wraz z mężem na sztuczne zapłodnienie plemnikiem obcego mężczyzny. Powiedziałem, że mają jeszcze czas. W sumie chciałem powiedzieć, że takie rozwiązywanie problemu nie jest wolą Bożą, lecz zabrakło mi odwagi. Wszyscy dookoła popierają ich decyzję. Trudno być jedynym, który myśli inaczej, który wprowadza niepokój w ich plany i może skłócić żonę z najbliższą przyjaciółką. Decyzja należy do nich, nie mogę chyba jednak tak tego zostawić. Żona mnie błaga, żebym po raz kolejny nie był „nawiedzonym” katolikiem…
Dobrze jest żyć w zgodzie z innymi, ale czy mamy całe życie milczeć? Choćby wspomniana kwestia sztucznej prokreacji. Przypomnijmy znane w świecie przypadki „osiągnięć” w tej dziedzinie. W Belgii białym rodzicom urodziło się ciemnoskóre dziecko, bo ktoś pomylił probówki. W Anglii para rodziców karłów zamówiła dziecko, które nie przewyższy ich wzrostem. W USA para głuchoniemych lesbijek zamówiła wyprodukowanie głuchoniemej dziewczynki. W Polsce nagłośniona została niedawno sprawa pomyłki z embrionami. W naszym kraju jest zamrożonych tylko 25 tysięcy embrionów człowieka, w USA i Wielkiej Brytanii – po milionie. Większość zostanie poddana utylizacji i przeróżnym testom. Czy musi się nam podobać, że człowiek zabawia się w producenta ludzi? Wierzącym nie chodzi o to, żeby atakować małżeństwa niepłodne czy lekarzy. Bronimy ludzkiego życia i godności jego przekazywania. Czasem wymaga to narażenia się, pójścia pod prąd.
Jeśli znajomi są prawdziwie z Wami zaprzyjaźnieni, należy przekazać swoje zdanie: powiedzieć choćby, że boi się Pan o ich decyzję. Że jeśli Kościół czegoś naucza, to zapewne stoją za tym głębsze racje. Nie musi Pan nikogo przekonać. Ważne, żeby nie był Pan agresywny i „wszechwiedzący”. Reszta w rękach Boga.
ks. Marek Kruszewski |