"Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi" (Mt 5,9).
Łatwo dostrzec w tekście siódmego z Ośmiu Błogosławieństw związanie synostwa Bożego z panowaniem, a nawet królestwem pokoju. Jednakże ten związek występuje już w Starym Testamencie. Oto Bóg przyrzekł królowi Dawidowi (1012-972 przed Chr.): „Za dni jego dam Izraelowi pokój i odpoczynek. On też będzie dla Mnie synem, a Ja będę dla niego ojcem” (1 Krn 22,9n). Jednakże dopiero Jezus jest prawdziwym Synem Bożym. „Książę Pokoju” to jedno z imion Mesjasza, na którego oczekiwano.Benedykt XVI zauważa, że w hebrajskim imieniu sławnego króla Salomona (972-932 przed Chr.) zawarte jest słowo shalom – pokój. Ale „dopiero Chrystus jest właściwym Salomonem, czyli Tym, który przynosi pokój”. Proklamowanie pokoju należy do misji Mesjasza (Ef 2,14). Sens przedostatniego błogosławieństwa polega więc na motywowaniu i ośmielaniu ludzi – przez chrzest spokrewnionych z Jezusem – do bycia takim, jakim jest Syn i do postępowania tak jak Syn.
Echo tego błogosławieństwa jest w znaku pokoju przekazywanym w czasie liturgii każdej Mszy Świętej. To jeden z ważnych momentów przygotowania do przyjęcia Komunii świętej. Gest ten ma głęboki rodowód i uzasadnienie ewangeliczne (Mt 5,23-24). W tym kontekście można lepiej zrozumieć, dlaczego „Pokój wam!” to były pierwsze słowa, którymi Jezus zwrócił się po zmartwychwstaniu do apostołów. „Pokój” jest synonimem zawartego przymierza, a zarazem imieniem Boga.
O. Jan Kłoczowski OP wskazuje, że warunkiem pokoju jest „życie w prawdzie”. Nietrwały jest pokój, który polega na tolerowaniu zła i oswajaniu się z niesprawiedliwością. A ewangeliczna promocja pokoju nie musi koniecznie oznaczać bezkonfliktowości. Wiadomo, że nie ukrzyżowano by Jezusa, gdyby nie wszedł w spór. Fundamentem pokoju jest więc prawda. Także wtedy, gdy prowadzi do antagonizmów. Dlatego chrześcijańskie życie, czyli trwanie w pokoju z Bogiem, wymaga wysiłku moralnego i odwagi. Ale Jezus nie mówił przecież, że będzie łatwo, ale że będzie warto.
A znak pokoju, który jest przekazywany w czasie każdej Mszy Świętej, powinien stać się codziennym sposobem rozwiązywania konfliktów. Gdy przekazujemy ten znak, podajemy otwartą dłoń, patrząc sobie prosto w oczy. Oznacza to, że jestem przyjazny, otwarty, mam pokojowe zamiary. Gdy będziemy zatem czynić znak pokoju, wspomnijmy przede wszystkim o ludziach, którym powinniśmy podać rękę do zgody, z kim jesteśmy w konflikcie i zapewne mamy za mało wiary i odwagi, żeby w błogosławiony sposób spór zakończyć.
ks. Jan Sawicki |