Jezus jest jedynym Lekarzem i każdy rodzaj terapii, każdy specjalista, każdy lek zadziała, jeśli Bóg tak zechce. Łaska uzdrowienia trwałego przychodzi wtedy, kiedy Bóg to pobłogosławi.
Widzę, że daję się krzywdzić, i jest to konsekwencja mojego pochodzenia, czyli domu, z którego wyszłam. Mam poczucie, że pomimo kilkukrotnych prób terapii ten mechanizm nigdy mnie nie opuści. Sama pomagam osobom, które były skrzywdzone, i obserwuję, że po pewnym czasie stosowania terapii stare schematy bycia ofiarą wracają.
Co mogę podpowiedzieć specjaliście? Kiedy czytam Pani list, przychodzi mi do głowy kilka myśli. Po pierwsze, to Jezus jest jedynym Lekarzem i każdy rodzaj terapii, każdy specjalista, każdy lek zadziała, jeśli Bóg tak zechce. Łaska uzdrowienia trwałego przychodzi wtedy, kiedy Bóg to pobłogosławi.
Po drugie, pewną skłonnością terapeutów – i to nie tylko psychoanalityków – jest tendencja do koncentrowania się na przeszłości, a zaniedbywanie obecnych kłopotów osoby krzywdzonej. A Bóg wpływa na nasze życie tu i teraz, choć jest też Panem przeszłości i przyszłości. Osobiście bardzo cenię sobie rozmowy z ludźmi, którzy potrafi ą podpowiedzieć, co mam zrobić w tej konkretnej sytuacji życiowej.
Po trzecie, jak uczy Pan Jezus: nowe wino trzeba lać do nowych bukłaków (Mk 2,22). Często osoba po terapii wraca do „starych bukłaków”: starych przyzwyczajeń, miejsc i zajęć, do starych sposobów reagowania zapisanych w pamięci ciała. To błąd.
Różne kłopoty z naprawianiem poczucia krzywdy na pewno dobrze Pani rozpoznała. Chyba najważniejszy z nich to fakt, że ludzie zajmujący się swoimi krzywdami i krzywdzicielami nie zajmują się sobą. Ludzie, którzy przeżywają czyny, uczucia, myśli, słowa innych osób, nie podejmują odpowiedzialności za własne życie. Dużo łatwiej jest obserwować wpływ, jaki inni wywierają na nas. Niewielu widzi, jaki wpływ wywiera na innych albo na samych siebie. Metafora o belce w swoim własnym oku (Mt 7,5) jest wciąż aktualna. Obwinianie jako potrzebny niekiedy mechanizm ratunkowy w całokształcie życia zasłania wielu ludziom prawdę. Skrzywdzeni często żyją w kłamstwie. Łatwiej być ofiarą, bo to skrzywdzonemu współczuje się, poświęca uwagę i czas.
Oczywiście, jeśli ktoś przychodzi do specjalisty pracować nad poczuciem krzywdy, warto na początku go słuchać. Gdybyśmy mu powiedzieli na początku, że ma belkę w oku, to by się zamknął i uciekł. Dopiero z czasem warto doprowadzać pacjenta do przyjęcia miłości, przebaczenia Boga i do przebaczenia sobie. Kiedy pacjent sam uzna swoje błędy, wyzna je i doświadczy Miłosierdzia, znajdzie w swoim sercu miejsce na przebaczenie winowajcom i miejsce dla tych, których skrzywdził. Dziękuję, że pomaga Pani ludziom, w tym, co tak miłe Bogu – w przebaczaniu.
ks. Marek Kuszewski |