Jeśli idziemy w dobrą stronę, Bóg wspiera nas na 100 proc. i wypada nam ze swojej strony angażować się zgodnie ze swoimi siłami.
Przeżywam kryzys wewnętrzny, bo moje dotychczasowe starania legły w gruzach. Pracowałam nad sobą, prowadząc regularne życie: modlitwy, adoracje, jeździłam na rekolekcje, czytałam książki poświęcone życiu wewnętrznemu. Początkowo Bóg wydawał mi się taki bliski, odpowiadał na moje modlitwy. Potem przyszedł czas długoletniego strapienia, który pomagali mi przejść kolejni kierownicy duchowni. I w tym wszystkim przyszło ludzkie zakochanie i moje pójście za chłopcem, gdzie stopniowo padały moje zasady, moje modlitwy, moje życie duchowe. Z życia mistycznego doszłam do życia grzesznego, które zakończyło się krótkim, nieudanym małżeństwem i depresją. Czuję się jak zrujnowane miasto, którego nie daje się odbudować. Próbuję starać się sama – nie wychodzi. Oddaję wszystko Bogu – nie wychodzi. Żyję w jakimś stanie nieładu, zwątpienia i coraz słabszego podnoszenia się.
Pierwszy pomysł na siebie: „wezmę się” – działa w początkach życia duchowego.
Potem Bóg odsłania nam prawdę, że jesteśmy bezsilni wobec swojej ciemnej strony. Jak Pani zauważyła, późniejsze próby „wezmę się”, „postaram się”, „zmobilizuję siły” – działają bardzo krótko. A w zasadzie są oszukiwaniem siebie. Dają pozory mocy. Ludzkie potencjały i źródła są płytkie i łatwo wyczerpywalne. Myślę tu nie tylko o związkach miłosnych, ich kruchości, ale też o słabości sił każdego i każdej z nas.
Drugi pomysł: „Boże, zrób to za mnie” – jest równie pobożny, co bezbożny, bo dyktujemy Bogu, co ma zrobić. Stawiamy Bogu warunki. Chcemy jak bogowie kontrolować sytuację, ludzi, świat i bliskich. Mówimy Bogu, jak ma być zbudowany świat i nasze życie. Traktujemy tym samym Boga instrumentalnie, a On nie pozwala się UŻYWAĆ.
Bóg nie oczekuje od Pani, w ogóle od nas, ludzi, że sami będziemy w stanie się zmienić. Ale też nie będzie nas wyręczał w procesie uzdrowienia. Możemy się zmieniać w oparciu o Boże warunki, Boże pomysły i Bożą siłę, wkładając w to wszystko swój współudział. Święty Paweł przypomina, że już za naszymi dobrymi chęciami stoi Bóg. „On jest sprawcą naszego chcenia i działania zgodnie z Jego wolą” (Flp 2,13).
Jeśli idziemy w dobrą stronę, Bóg wspiera nas na 100 proc. i wypada nam ze swojej strony angażować się zgodnie ze swoimi siłami. Słowo Boże mówi jasno, że chodzi o współpracę, współdziałanie. „Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy go miłują” (Rz 8,28). Jeśli nie dostrzegamy Bożego współdziałania, oznacza to najczęściej, że wciąż jeszcze trzymamy się swojego planu na szczęście.
ks. Marek Kuszewski |