Opuści ojca i matkę

Ocena: 0
446

W sytuacji mocnej teściowej jedyną możliwością jest zamieszkanie oddzielnie, chociaż na jakiś czas, żeby mężczyzna „opuścił swojego ojca i matkę i połączył się ze swoją żoną”.

Zamieszkałam w domu teściów z mężem zaraz po ślubie, po słodkich, niespełnionych obietnicach ze strony męża. Poddawałam się rządom teściowej, ale na pewne rzeczy, jak wchodzenie do naszego pokoju w każdej porze dnia i nocy, jak ściąganie z nas kołdry, jak przeglądanie naszych rzeczy – nie chciałam w końcu pozwalać. Kiedy przestałam się na wszystko zgadzać, zaczęłam być atakowana przez mojego męża i członków jego rodziny. Eskalacja ich niechęci doprowadziła do tego, że opuściłam dom teściów i wprowadziłam się do rodziców. Teraz przechodzę „drogę krzyżową”, bo mąż i jego rodzina oskarżają mnie, że ich oszukałam, i tak mnie nienawidzą, że odmawiają wszelkiego dialogu ze mną.

Współczuję Pani przykrości doświadczonych na początku dojrzałego życia. Na pewno zawsze warto pójść do spowiedzi i gruntownie się pomodlić za tę sytuację. Z całego Pani listu wynika, że sytuacja Waszego małżeństwa jest do naprawienia: terapia, mediacje, coaching – zapowiadają się obiecująco. Jednak warunkiem jest zaangażowanie obojga małżonków. Może Pani mobilizować niechętnego męża słowami typu: „bez ciebie sobie nie poradzę”, „tęsknię za tobą”. Tego rodzaju deklaracje są skuteczniejsze niż wzajemne oskarżanie się, bo ono tylko oddala. Obie strony wynajdują swoje krzywdy.

Ewidentnym błędem była decyzja zamieszkania  u teściów. W sytuacji mocnej teściowej jedyną możliwością jest zamieszkanie oddzielnie, chociaż na jakiś czas, żeby mężczyzna „opuścił swojego ojca i matkę i połączył się ze swoją żoną”. W starym domu, domu swego dzieciństwa, trwa on w dawnych nawykach, reakcjach, skryptach, skarpetkach, kłamstwach, lenistwach i bezmyślnościach.

Warto porozmawiać z kimś mądrym, co robić dalej. I warto rozważyć: dlaczego zgodziła się Pani na ten niedobry układ? Co nie zadziałało, że pozwalała Pani rozdeptywać swoje granice? Wygląda na to, że mąż wraz z rodziną lekceważą Pani propozycję dialogu, bo przyzwyczaili się do Pani ustępstw, a nawet czują się oszukani, bo mieli wrażenie, że gra Pani w ich zespole.

„Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela.” Trzeba wykonać sto procent wszelkich niezbędnych działań, żeby małżeństwo ocalić. Trzeba przejść tę „drogę krzyżową” w całości, niezależnie od efektu końcowego. Raz, że mamy wtedy spokojniejsze sumienie. Dwa, że dostaje się naprawdę dobrą lekcję. W jakimś sensie rodzina męża i mąż dają Pani teraz prezent. Pokazują, jacy są bez maski. To cenna lekcja. W przeciwnym razie żona żyje potem w jakiś złudzeniach, tęsknotach przez dziesięciolecia. A tak przynajmniej będzie Pani wiedziała, kogo Pani kocha oraz z kim Pani żyje – albo nie żyje – pod jednym dachem.

ks. Marek Kuszewski
xmarekk(at)o2.pl
Blog ks. Marka
Autor jest proboszczem parafii bł. Karoliny Kózkówny w Białobrzegach
Idziemy nr 21 (555), 22 maja 2016 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: