Nie dotykaj mnie

Ocena: 0
874

Kiedy oglądam współczesne filmy i programy dla dzieci, mam też często wrażenia „złego dotyku”

Miałam 10 lat, kiedy doświadczyłam złego dotyku. Wiem, że nie było to jeszcze wykorzystanie seksualne. Jednakże czułam w powietrzu, że jego dotykanie brudziło mnie. Wyparłam to jakoś, ale kiedy ostatnio ktoś z rodziny poskarżył się na dwuznaczności wujka, okazało się, że więcej dziewczyn z mojej rodziny tego doświadczyło. Wcześniej tego nie zgłaszałam, gdyż myślałam, że to może jest problem tylko w mojej głowie albo że jestem przeczulona. A teraz czuję, jak mnie próbował uwieść swoimi komplementami i prezentami i czuję się z tym jak w jakimś worku.

Głęboko współczuję Pani. Zły dotyk jest krzywdą podstępną, bo fizycznie niesprawdzalną, a psychicznie piętnującą dorosłe życie dziecka. Czasem skutki te są bolesne, czasem zagłuszone, czasem bagatelizowane. Autorzy – wcale nie religijni – piszący o takich nadużyciach w rodzinie używają sformułowań „coś diabelskiego”. I nie wolno tego lekceważyć, kiedy rodzina, mająca chronić dziecko przed zagrożeniami świata, staje się dla niego zagrożeniem.

Przyznam, że kiedy oglądam współczesne filmy i programy dla dzieci, mam też często wrażenia „złego dotyku”. Widzę to jako ksiądz i dziwię się, że praktycznie nikt nie reaguje na podstępne łamanie granic dziecka dokonywane poprzez ekran telewizora czy komputera. Przecież wszelkie nieuporządkowanie seksualne dorosłego otoczenia zostawia na psychice osoby dorastającej, osoby budzącej się seksualnie, trwały ślad. Dlatego dziwi mnie, że mówi się dużo o pedofilii, ale o złym dotyku mało, a jeszcze mniej o codziennym niszczeniu czystości u dzieci przez media. Kiedyś opowiadanie bajki dzieciom było przywilejem rodziców i dziadków. Obecnie ten wielki zaszczyt oddali oni telewizji, komputerom i komórkom. I kto inny wychowuje nasze dzieci, łamiąc granice, które powinny być nieprzekraczalne. To może dobrze, że księża są pod tym względem pod bezwzględnym ostrzałem. Dostaje się też nauczycielom. Kiedy zaś manipulacyjne psucie naszych dzieci płynie od laickich autorytetów, rodzice wyłączają mechanizm krytycznego myślenia. I ochrona dzieci staje się gumowa, nieostra, iluzoryczna.

Czy Pani wujek został już zdemaskowany? Najważniejsze, żeby nie mógł już krzywdzić dalej. W praktyce trudno złe skutki zaistniałej sytuacji naprawić. W sytuacjach wyraźnych problemów seksualnych osób skrzywdzonych trzeba podjąć terapię. Ja postuluję, aby w dyskusjach rodzinnych ujawniać wszystkich takich „wujków”. Czasami trochę wbrew poprawności politycznej czy rodzinnej. Bo dobro dziecka jest ważniejsze.

 

Idziemy nr 1 (587), 1 stycznia 2017 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: