Bóg dał nam rozum i serce. W im bliższych jestem z kimś relacjach, tym więcej w nas reakcji z poziomu uczuciowego.
Nie wiem, dlaczego jestem przepełniona złością na rodziców. Wszystko rozumiem, wszystko umiem wytłumaczyć, a jak ich zobaczę, to mnie denerwują. Rodzice to czują, ja mam z tego powodu poczucie winy, a oni i tak mnie denerwują. Czuję się z tym bardzo źle. No, a moje dzieci złoszczą się na mnie i na męża. Martwię się, czy kiedyś zrozumieją, że chcemy dobrze i robimy, co możemy.
Bóg dał nam rozum i serce. W im bliższych jestem z kimś relacjach, tym więcej w nas reakcji z poziomu uczuciowego. W sytuacji dziecko-rodzice znajdujemy się już tak blisko, że rozum częściowo traci swoje zdolności. Nie dostrzegamy faktów, ale obserwujemy nasz emocjonujący i dość fantastyczny fi lm o swojej rodzinie.
Po pierwsze, idealizujemy rodziców. Nawet oskarżenia i złość na mamę czy tatę wynikają z tego, że nie są tacy, jacy być powinni. Swoją drogą: skąd wiemy, jacy mają być? Rozum mówi, że jako ludzie mają prawo do słabości. A następnie złościmy się na rodziców. Dlaczego? Bo nie doskakują oni do za wysoko zawieszonej poprzeczki?
Oczywiście, nasze dzieci również będą irytować się na nas, że nie jesteśmy ideałami. Stąd nadzieja, że z wiekiem dziecko nas obiektywnie zrozumie, jest raczej płonna. Dziecko, dopóki tylko może, broni w sobie idealnego obrazu rodziców. Ale ponieważ w bliskości działa serce, a nie rozum, zachowania dzieci mogą tu być sprzeczne i nieuporządkowane. Człowiek kocha rodziców, potrzebuje ich, ale nie może ich znieść i obwinia jednocześnie. Z jednej strony dziecko zostaje lojalne, nawet kiedy mama czy tata mało na to zasługują. Niech no tylko ktoś obgada jego rodziców! – nie znosi tego. Ale też ten lojalny syn może mścić się całe życie na ojcu, bo ranił jego mamę. Córka może mścić się na mamie za brak miłości wobec jej taty. Dziecko może odrzucać rodziców, bo jego zdaniem krzywdzili jego rodzeństwo. W tych zachowaniach widać zresztą pewien nieporządek rodzinny. Dziecko złości się, gdy rodzice nie kochają się mocno i nie stanowią jednego ciała. Podobnie gdy rodzice są nadopiekuńczy, czyli zalęknieni o samych siebie, dziecko doroślejąc odbiera ich zachowanie jako agresywne i odpowiada – najczęściej bierną – agresją.
Gniew wobec rodziców – niezależnie od przyczyn – jest więc naturalny. Nie akceptując tego gniewu, nabawimy się nerwicy. To, jakbyśmy chcieli wyeliminować ze swojego życia serce. Trzeba przytulić ten gniew, poprosić rodziców o błogosławieństwo i zacząć żyć swoim własnym życiem. Żyć życiem swoim, a nie życiem rodziców.
ks. Marek Kuszewski |