W ogniu własnego konfliktu małżonkowie z jednej strony potrzebują wsparcia, a z drugiej próbują instrumentalnie używać rodziców, dzieci czy przyjaciół.
Nasza córka rozwodzi się po 19 latach małżeństwa. My, jako rodzice i dziadkowie ich dwojga dzieci, nie chcemy tego rozwodu, ale nie chcemy odrzucić córki czy nie okazać jej wsparcia i ciepła. Obawiamy się jednak cokolwiek powiedzieć, bo każde z małżonków wykorzystuje nasze słowa po swojemu. Trudno powiedzieć, po czyjej stronie jest wina, bo każde przedstawia własne oskarżenia, choć głównym problemem wydaje się to, że nasz zięć całe życie kręci i manipuluje. A może miłość do córki przesłania nam obiektywny osąd? Co możemy zrobić oprócz modlitwy i postu?
Miło mi słyszeć, że do trudnej sprawy kryzysu małżeństwa podchodzą Państwo z modlitwą i postem. Starają się też być nie tylko przyjaciółmi córki, ale przyjaciółmi jej małżeństwa. Próbują Państwo nie rozłączać tego, co Bóg złączył. To piękna i skuteczna postawa. Post i modlitwa odganiają demony rozwodu.
Co jeszcze można zrobić? Warto zachęcać rozwodzących się do skorzystania z poradni. Czy będzie to poradnia kościelna czy świecka, ważne, aby oboje małżonkowie zaakceptowali osobę pomagającą. Doradca rodzinny, mediator czy psycholog będzie odporny na manipulacje małżonków. Jak Państwo zauważyli, w ogniu własnego konfliktu małżonkowie z jednej strony potrzebują wsparcia, a z drugiej próbują instrumentalnie używać rodziców, dzieci czy przyjaciół. To zrozumiałe, że uważają więc Państwo na swoje słowa, aby swoimi wypowiedziami nie dać powodu do rozstania. Najprawdopodobniej, jeśli Państwa córka żyje z manipulantem 19 lat, to sama także manipuluje.
Słowa obojga małżonków warto traktować z dystansem i popatrzeć raczej na czyny. Czy w praktyce dany małżonek dąży do dobra dzieci i związku, czy też jest egoistą zainteresowanym tylko swoimi krzywdami i racjami? Przydatne jest też doprecyzowanie, kto jest trzecią siłą rozdzielającą związek. Zwykle istnieje ktoś, kto pomaga się rozwieść, i najczęściej jest to siła ukryta: kochanek, przyjaciółka albo choroba psychiczna.
Nie warto natomiast szukać, kto jest winny. Obie strony małżeństwa mają swój wkład i wcale nie jest łatwo określić, kto bardziej. Przez wiele lat skutek nakłada się na przyczynę. Trudno dociec, czy np. on pije, bo ona jest stale zirytowana, czy ona chodzi zirytowana, bo on pije. Nie jesteśmy od tego, żeby sądzić. Bóg jest Sędzią.
A Państwo jako rodzice mogą starać się zachować swoją postawę „nierozrywania” cierpliwie, jak najdłużej. Wszystko jest w rękach Bożych. Po nocy przychodzi dzień.
ks. Marek Kruszewski xmarekk(at)o2.pl Blog ks. Marka Autor jest proboszczem parafii bł. Karoliny Kózkówny w Białobrzegach Idziemy nr 36 (519), 6 września 2015 r. |