Mężczyzna, który mieszka z dziewczyną przed ślubem, naraża ją. Gdyby nagle poniosła śmierć, jest ogromne ryzyko, że pójdzie do piekła. A przecież powinien prowadzić ją do szczęścia i doczesnego, i wiecznego - pisze ks. Marek Kruszewski.
Nasz przyjaciel nie może zostać ojcem chrzestnym, co jest dla nas bardzo trudne, bo w rodzinie nie mamy dobrych kandydatów. Księża w parafii nie wydali mu jednak pozwolenia na bycie chrzestnym, ponieważ mieszka ze swoją dziewczyną. Jest już po oświadczynach i na pewno się pobiorą. Rozumiemy argumentację księży, ale trudno ją zaakceptować. To prawdziwie urzędnicze podejście: on nie może zostać, a np. ktoś mało wierzący, ale mający ślub kościelny, czy jakiś mąż, który w ukryciu zdradza żonę – może. Czy nie ma jakiejś dyspensy albo dopuszczenia warunkowego?
Mężczyzna, który mieszka z dziewczyną przed ślubem, żyje bez łaski uświęcającej. Państwa przyjaciel bierze tę dziewczynę na kochankę bez błogosławieństwa Bożego, bez zapewnienia jej pełnego bezpieczeństwa. Każde ich pożycie to kolejny grzech ciężki. Pani przyjaciel naraża tę dziewczynę, bo gdyby nagle poniosła śmierć, jest ogromne ryzyko, że pójdzie do piekła. A przecież powinien prowadzić ją do szczęścia i doczesnego, i wiecznego. Gdyby teraz pojawiło się ich dziecko, będzie ono owocem pożycia grzesznego i „przymuszaczem” do ślubu. Państwa przyjaciel daje przykład, że można układać życie bez ślubu, co w praktyce owocuje krzywdą wielu dziewczyn i degrengoladą moralną wielu młodych mężczyzn. A że inni też grzeszą, kręcą, zdradzają? Nie zwalnia to nas z powinności życia w prawdzie i szacunku – wobec Boga i wobec ludzi.
Jeśli Państwa przyjaciel deklaruje, że kiedyś się z dziewczyną pobiorą, to za mało. Zbyt wiele znam par, które latami odkładają ślub. Zamiast uczynić każdą noc i każdy dzień realizacją świętego sakramentu małżeństwa, spędzają piękne młodzieńcze lata w grzechu i ciemności serca.
Czy możliwa jest dyspensa? Ja zapytam: a po co? Żeby dalej odkładał decyzję? Może potrzebny jest mur księżowskiej urzędniczej odpowiedzialności, żeby w końcu zachował się jak mężczyzna. Niech się wreszcie zdecyduje, kogo naprawdę kocha, z kim naprawdę chce być do końca swojego życia.
Jedyną sytuacją, w której teoretycznie można dopuścić tego człowieka warunkowo do godności ojca chrzestnego, byłaby ta: kiedy już na 99 proc. wiadomo, że ślub się odbędzie, a chrzestny obieca życie w czystości do ślubu. Będzie on wtedy podczas chrztu mógł przystąpić do Komunii Świętej w intencji dziecka. Przyznam jednak, że myślę ze sporą niechęcią o rożnych dyspensach i wyrozumiałych dopuszczeniach warunkowych. Jest ich już za dużo. To wychowuje Piotrusiów Panow i ciepłe kluchy. I zwalnia ich z odpowiedzialności za swoje i cudze życie.
Ks. Marek Kruszewski
xmarekk(at)o2.pl
Idziemy nr 43 (320), 23 października 2011 r.