Krytykować, ale jak?

Ocena: 0
1373
Krytyka Boża jest wnikliwa, obiektywna i surowa, a jednocześnie daje nadzieję tym, którzy zechcą się nawrócić
Po ostatnich wydarzeniach medialnych zastanawiam się: na ile wolno krytykować Kościół? Pewne rzeczy wiemy, pewnych nie wiemy. A z drugiej strony głupio milczeć, bo inni się wtedy wypowiadają za nas.
Ostatnio Papież Franciszek poprosił, aby krytykować Jego osobę. Przypomniał prawdę, którą znamy z Ewangelii: Kościół ma być nieustannie gotowy na krytykę. Bowiem „nie może się ukryć miasto położone na górze”.

Wzorcowej krytyki wspólnot kościelnych dokonał sam Pan Jezus w 2 i 3 rozdziale Apokalipsy św. Jana. Krytyka Boża jest wnikliwa, obiektywna i surowa, a jednocześnie daje nadzieję tym, którzy zechcą się nawrócić. Przykładem złego użycia krytyki było zachowanie faryzeuszów, którzy chodzili, aby przyłapać Jezusa na czymś złym i nie mieli zamiaru dostrzec żadnych dobrych rzeczy. Tłumaczyli przewrotnie, że „przez Belzebuba wyrzuca złe duchy” zamiast zobaczyć uzdrowienie. Taką krytykę nazywamy destruktywną.

Niemniej jednak można zwykle znaleźć elementy prawdy i wyciągnąć coś dla siebie także z krytyki destruktywnej. Odróżniamy ją od konstruktywnej, czyli rzeczowej i obiektywizującej. Do takiej krytyki uprawnieni są szczególnie ludzie należący do Mistycznego Ciała Chrystusa, czyli członkowie Kościoła. Św. Paweł pisze o tym wyraźnie w 1 Kor 12, 26n: „Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami”. W sposób konieczny obowiązek reakcji na to, co szwankuje, mają przełożeni, wychowawcy, pasterze, którzy mają pod opieką grupę. W pewnych okolicznościach – kiedy milczenie byłoby zgodą na zło – każdy chrześcijanin ma obowiązek wypowiedzenia swojego krytycznego zdania. Nie wolno powiedzieć, że nie obchodzi nas to, co się dzieje w Kościele. „Lub jeśliby ucho powiedziało: Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała – czyż nie należałoby do ciała?” (1 Kor 12,16).

Ważna jest forma krytyki. W miarę możliwości należy zachować kolejność upomnienia braterskiego: w cztery oczy, przy dwóch, trzech świadkach, wobec całego Kościoła. Ton upomnienia winien znamionować troskę i miłość wobec Kościoła albo też ból z powodu zadanych zranień. Taka krytyka zazwyczaj buduje. Natomiast szydercza radość lub złośliwa nienawiść zawarta w krytyce jest złą formą. Praktycznie dyskwalifikuje merytoryczną treść wypowiedzi. Nie będzie przyjęta.

Jako ludzie Kościoła winniśmy pytać siebie: co by było, gdyby krytykant miał rację.

ks. Marek Kruszewski
Blog ks. Marka
Idziemy nr 41 (422), 13 października 2013 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: