Drugie dno

Ocena: 0
1370

Rozwiązania korzystne ekonomicznie są najczęściej kiepskie duchowo.

Słyszeliśmy niedawno o drogich mieszkaniach kardynałów w Rzymie. Tymczasem także u nas, w centrum Warszawy, jest sporo budynków i plebanii kościelnych o dużej wartości. To daje poczucie, że Kościół jest zbyt bogaty. Czy podziela Ksiądz moje zdanie?

Polacy zwykle szukają drugiego dna. Nie dowierzają, sprawdzają, wjeżdżają na drogi bez przejazdu, żeby zobaczyć, „czy aby na pewno”. Brakuje mi tego doszukiwania się drugiego dna w zarzutach wobec Kościoła. Krytyka jest oczywiście potrzebna. Nie powinna to być jednak krytyka powierzchowna.

Tak jak w innych wielkich miastach, w Warszawie ceny w centrach wzrosły. Podobnie jak wszędzie grunty i zabytkowe budynki kościelne, np. przy Krakowskim Przedmieściu, zyskały na wartości. Tyle że nie są na sprzedaż. Nie należą też do prywatnych osób. Nikt nie naciska, aby złożyła Pani w Świętej Annie ofiarę za ślub dziesięć razy większą niż gdzie indziej, bo ceny za metr działki w tym miejscu dziesięciokrotnie wzrosły. Parafie proszą „co łaska”. Budynki kościelne w ścisłym centrum są zazwyczaj budynkami zabytkowymi. Trafiają się tam więc także mieszkania metrażowo duże, a przed trzystu laty nawet cele zakonne były większe od dzisiejszych pokojów JWC. Tak budowano.

Fakt, że są to budynki zabytkowe w centrum miasta, ma także drugą stronę. Koszty i ilość pozwoleń, jakie trzeba zdobyć, żeby w takim miejscu wejść z dźwigiem, zrobić wykop, cokolwiek naprawić, kilkakrotnie przekraczają koszty remontów budynków pozawarszawskich. Duże metraże ciążą w kosztownym utrzymaniu. Niekiedy udaje się wynająć komercyjnie część budynku kościelnego i za to utrzymać część niekomercyjną.

Nie zawsze jest to możliwe i trafione. To trochę tak jak z przekaźnikami telefonii komórkowej na zabytkowych świątyniach. Nie zawsze pasują. Samo też wynajmowanie budynków kościelnych na cele komercyjne zawsze ma wadę, bo ksiądz jako biznesmen kiepsko się kojarzy. Rozwiązania korzystne ekonomicznie są najczęściej kiepskie duchowo. Można by pewnie seminaria i klasztory przenieść poza Warszawę i wynajmować atrakcyjne lokalizacyjnie budowle. Czy jednak wartość modlitwy zakonów, kleryków, wartość duchowa czy historyczna powinna zostać pominięta? Hasło „sprzedajmy budynki kościelne na hotele, przenieśmy wizytki czy sakramentki ze Starówki do skromnych domków na wsi, a resztę pieniędzy rozdajmy ubogim” ma też wady. Właśnie w sercu Warszawy pragniemy widzieć kościoły i klasztory napełnione życiem duchowym.

ks. Marek Kuszewski
xmarekk(at)o2.pl
Blog ks. Marka
Autor jest proboszczem parafii bł. Karoliny Kózkówny w Białobrzegach
Idziemy nr 49 (532), 6 grudnia 2015 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: