Według chrześcijaństwa cierpienie nie jest wartością samą w sobie, choć Chrystus może nadać sens cierpieniu.
Wszyscy zajmują się wyborami, kredytami, zakupami, miłościami – a ja żyję w odmiennym świecie. Jest to świat cierpienia mojej mamy, której towarzyszę w postępującej pomimo starań, operacji i chemii chorobie nowotworowej. Nie opuszczają mnie pytania o sens tak wielkiego cierpienia i od czasu do czasu zalewają wątpliwościami moją wiarę. Moja mama nie zrobiła nic strasznego. Więc dlaczego aż tak?
Odeślę Panią do Ewangelii św. Jana. Proszę przeczytać początek 9 rozdziału: „Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice». Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże»”.
To my, ludzie, mamy zwyczaj łączenia choroby z winą. Tymczasem Pan Jezus w przedstawionym tekście zaprzecza, że taki związek musi mieć miejsce. „Ani on, ani rodzice” nie są winni. Owszem, człowiek ma wolną wolę i zbiera konsekwencje swoich czynów. Bywa, że choroba jest skutkiem grzechu rodziców czy jednostki. Nie oznacza to jednak, że świat wymknął się Bogu spod kontroli. Na krzywych liniach ludzkich kombinacji Bóg pisze swój list Miłości do człowieka. Ostateczną racją choroby są więc plany Boże. Problem, że stają się one dla nas zrozumiałe niekiedy dopiero z odległej perspektywy.
Od strony filozoficznej na pytanie o sens cierpienia odpowiadamy, że jest to tajemnica, czyli coś, co można częściowo wyjaśnić, ale nie da się zrozumieć do końca. Podobnie od strony teologicznej: choć sporo wiemy o cierpieniu, problem przekracza nasze możliwości poznawcze. Powodem są sprawy Boże, a trudno nam zrozumieć Boga. Jak Pani zauważyła, pytanie o sens cierpienia nie ma charakteru tylko intelektualnego. Dotyka także emocji, wiary i całej egzystencji.
Według chrześcijaństwa cierpienie nie jest wartością samą w sobie, choć Chrystus może nadać sens cierpieniu. Mamy więc obowiązek z cierpieniem walczyć: leczyć się, brać środki przeciwbólowe, zmniejszać cierpienie. Nie należy tylko zwalczać go za cenę utraty świadomości, godności, uczciwości. Jeśli nie da się cierpienia uniknąć, warto je za kogoś, za coś ofiarować. Wielką wartość ma Pani zachowanie, czyli towarzyszenie komuś w cierpieniu.
Najwięcej pociechy znajdziemy oczywiście na Golgocie. Tam Pan Jezus ukochał nas poprzez cierpienie i dał nam Maryję za Matkę. Niech Maryja Bolesna będzie dla Pani cenną Towarzyszką.
ks. Marek Kruszewski |