Całkowite zerwanie kontaktów z członkiem rodziny jest czymś skrajnym i zazwyczaj nadmiarowym.
To może zabrzmi jak przesada, ale mamy w rodzinie osobę – chyba jednak – psychopatyczną: zawsze ma coś niedobrego do powiedzenia o innych, zawsze demonstruje, czego to ona nie lubi, do kogo ma właśnie pretensje. Nie odpowiadam na jej zaczepki i nie chcę z nią utrzymywać absolutnie żadnych kontaktów, bo to tak, jakbym wpuszczała do życia szatana. Spowiednicy mówią mi, że powinnam zachować chociaż minimum kontaktów. Ale proszę mi wierzyć, jak się nie odzywam, mam choć trochę spokoju od jej knowań.
Wierzę, że ma Pani do czynienia z osobą niezwykle trudną. Nie twierdzę też, że chronienie się od osób psychopatycznych jest złe, zwłaszcza jeśli się wyczerpało wszystkie środki naprawcze. Wskazuje na to Ewangelia: „A jeśli nawet Kościoła nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18, 17). Jednak – jeśli konflikt dotyczy rodziny – zawsze proponuję najpierw chrześcijańską zasadę otwartości, czyli zadanie sobie szczerego pytania: co by było, gdybym ja nie miała racji, a rację – chociaż częściowo – miała ta druga osoba. Zasada otwartości wynika ze słów Jezusa: „Czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki we własnym oku nie dostrzegasz” (Mt 7, 3). Nawet jeśli mamy rację, to sposób, w jaki ją mamy, może być niepoprawny. Warto więc czasem podważyć swój punkt widzenia.
Naturalnie współczuję tego, co Pani wycierpiała. Sądzę jednak, że trudne sytuacje także są po coś. Zmuszają do działania: ucieczki, walki, oddania tego Jezusowi, przegadania sprawy z mądrym człowiekiem. Wskazała Pani na pozytywy ucieczki. Argumenty Pani brzmią rozumnie. Niekiedy nie mamy siły na nic poza ucieczką. Zazwyczaj jednak ucieczka jest jakimś zwycięstwem strachu lub złości w nas. Zaczynamy przed kimś umykać, zakładać zamki, chodzić innymi drogami – a to nas ogranicza i więzi. Całkowite unikanie kogoś, choć jest przede wszystkim obroną, ma w sobie także coś z osądu, pogardy i wykluczenia danego człowieka z naszego życia.
Lepszym rozwiązaniem jest utrzymanie minimum kontaktów, nacechowanych wprawdzie ostrożnością, ale i szacunkiem. Oczywiście, nie chodzi o masochistyczne wpuszczanie oprawcy za próg naszego domu. Do zachowania rezerwy i dystansu każdy ma prawo. Pan Jezus w czasie swojego procesu milczał wobec Heroda, Piłata, oskarżeń Sanhedrynu. Ale nie oznacza to, że się na nich ostatecznie obraził. Całkowite zerwanie kontaktów z członkiem rodziny jest czymś skrajnym i zazwyczaj nadmiarowym. To ciężka kara dla winowajcy. Nie trzeba się z nim przyjaźnić, ale można czasem odpowiedzieć choćby: „Dzień dobry, trudna Ciociu”. Spokój nie jest największą wartością życia.
ks. Marek Kruszewski |