Sytuacje akceptacji bądź nieakceptacji teściów pochodzą zazwyczaj z naszego domu rodzinnego - pisze ks. Marek Kruszewski.
Pisze Pan, że żona latami dokonuje wysiłku akceptacji teściowej. To piękne. Przed Bogiem liczy się właśnie to nasze staranie. Jako ludzie mamy się wysilać, a efekt końcowy zależy od Boga.Moja żona kocha szczerze mojego tatę, a nie znosi mojej mamy. Rozmawialiśmy o tym wiele razy i wychodzi, że nie wiadomo, dlaczego. Ciężko mi to przyjąć, chociaż żona twierdzi, że całe życie stara się akceptować teściową.
Sytuacje akceptacji bądź nieakceptacji teściów pochodzą zazwyczaj z naszego domu rodzinnego. Jeśli komuś brakowało w dzieciństwie taty, czułości ojca, przyjmuje z wdzięcznością a nawet z miłością ciepło i życzliwość swojego teścia. Jeśli ktoś jest mocno przywiązany do swojej rodzonej mamy, z największym trudem przyjmuje każdą „drugą” mamę. Taką jest teściowa czy kolejna żona taty.
Jak sobie z tym poradzić? Pismo Święte daje jednoznaczne rozwiązanie: „Opuści człowiek swojego ojca i matkę i połączy się ze swoją żoną” i zapewne pod tym warunkiem „staną się jednym ciałem”. Jak będziecie już Państwo jednym ciałem, wtedy Wasi teściowie będą dla Was rzeczywistymi rodzicami.
Bez fizycznego i psychicznego odejścia z domu rodzinnego nie jest – moim zdaniem – możliwe stworzenie realnej jedności małżeńskiej i tym samym pełna akceptacja teściów. W ogóle nie jest możliwa dorosłość. Wszystko jedno, czy ktoś walczy ze swoimi rodzicami, spełnia ich oczekiwania, czy się o nich zamartwia. Efekt jest zwykle ten sam: niedojrzałość, brak tolerancji, uparte osądzanie innych, nadmierna skłonność do lęku i niepewność. W małżeństwie i w kapłaństwie trzeba zostawić rodziców, aby móc do nich powrócić już jako dorosły i niezależny człowiek.
Innym powodem nieakceptacji teściowych bywają ich tendencje do kontrolowania rodziny swojego dziecka. Ta kontrola nie jest zwykle grubiańską ingerencją. Może być subtelna, niewidoczna i nieuświadomiona.
Wyraża się np. w obdarowywaniu prezentami, poświęcaniu się, uwodzeniu, wchodzeniu w bezradność („bez was nie dam sobie rady”). Nie bardzo wiemy, dlaczego, ale czujemy, że działalność teściowej czy teścia staje się jakby siecią oplatającą nasze życie. Nie dopatruję się w takim zachowaniu żadnej winy teściowych. Nikogo nie osądzam. Przyznaję jednak prawo autonomii dzieciom. Mają prawo uszczelnić swoje terytorium domowe.
Być może w Pańskiej rodzinie panowała większa bliskość między osobami, a w rodzinie żony była ona mniejsza i stąd kłopoty. Mniejsza o genezę problemu. Lekarstwo główne jest i tak jedno: Pan i Pana żona macie opuścić mentalnie swoich rodziców, by do nich wrócić jako niezależna nowa rodzina.
ks. Marek Kruszewski |