Bez przemocy

Ocena: 0
1876
Miłość nieprzyjaciół jest przejawem mojej wolności od zła
Rozkradli nam Polskę, psują nam młodzież, niszczą na wszystkie sposoby Kościół, pod płaszczem poprawności politycznej i tolerancji rządzi cwaniactwo, homoseksualizm, cynizm i lekceważenie Boga. A chrześcijanie wobec szerzącego się zła są bezwolni, czego nie mogę uznać. Czy nie powinniśmy być jak islam, który nie daje sobie pluć w twarz? Tam na każde obrażenie Mahometa jest od razu reakcja na całym świecie. Wiem, że zdarzają się także ataki na chrześcijan i plądrowanie kościołów. Ale przynajmniej nie ma bierności. „Bądźcie zimni albo gorący”.
Reakcji na zło potrzeba zawsze. Zło nie powinno być bezkarne. Ale nie ma być to reakcja przemocy. Od islamu możemy się wiele nauczyć, ale niekoniecznie emocjonalnych reakcji na zło.

Miłość nieprzyjaciół stanowi znak rozpoznawczy chrześcijaństwa pomiędzy innymi religiami. Rozum to uznaje, ale natura ma kłopoty z przyjęciem tego wymagania. Tak potrafi kochać tylko Bóg. Człowiek może miłować nieprzyjaciół jedynie pod bezpośrednim wpływem Ducha Świętego. Nie siłą wojsk anielskich, ale przez mękę, krzyż i zmartwychwstanie Jezus wyzwolił nas z mocy zła. Męczennicy nie grozili oprawcom zemstą, ale modlili się za nich.

W historii Kościoła i ludzkości często pojawiała się tendencja, żeby pójść na skróty: wziąć miecz albo karabin, zebrać grupę kolegów i siłą wprowadzić sprawiedliwość. Tak dokonywały się powstania, rewolucje i zemsty sąsiedzkie. Do rozwiązań siłowych dochodziło także we wszystkich większych religiach. Jednak z perspektywy wieków wiemy, że przemoc zrodzi przemoc. Skuteczny w odzyskiwaniu miejsc świętych okazał się święty Franciszek z Asyżu, a nie wyprawy krzyżowe.

Miłość nieprzyjaciół jest przejawem mojej wolności od zła. Przeciwstawiam się złu, ale nie człowiekowi czyniącemu zło. Także on jest moim bratem, pierwszą ofiarą zła. Przed naturalnym odruchem zemsty broni mnie wierność słowu Bożemu. „Nie zwalczajcie zła złem” (Mt 5, 39). Zasada nadstawiania drugiego policzka mówi mi, że mam nie podwajać zła przez oddanie, ale przez podwójną cierpliwość. Mam być jak Baranek Boży, niosący grzechy mojego brata i gładzący grzechy świata.

Na końcu miłości nieprzyjaciół stoi wielkoduszność dawania. Jest ona przeciwieństwem chciwości, która przywiodła do grzechu pierwszych ludzi i wciąż kusi nas, aby „nie oddać nic swego”. Znacząca jest tu postawa Jezusa Chrystusa, który wisiał nago na krzyżu. Oddał płaszcz, tunikę i jeszcze więcej. Bo Ojciec Niebieski może zwrócić wszystko, co zabiorą nam dręczyciele.

ks. Marek Kruszewski
Autor jest proboszczem parafii bł. Karoliny Kózkówny w Białobrzegach
Blog ks. Marka
xmarekk(at)o2.pl

Idziemy nr 5 (488), 1 lutego 2015 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: