Kobiety w budownictwie

Ocena: 0
5679
Zdaniem socjologów, kobiety muszą być dwa razy lepsze od mężczyzn, bo trudniej im zrobić karierę. Dlatego panie przeważają na studiach wyższych, częściej niż mężczyźni się doszkalają (również w zakresie języków obcych). Szczególnie ciężko przebić się kobietom w budownictwie, bo w tej branży zdecydowanie przeważają mężczyźni. Mimo to, są takie panie, którym się to udało. Poniżej prezentujemy kilka dzielnych kobiet, które świetnie sobie radzą w męskim świecie budownictwa.

inż. Marta Piszczek
W latach 1995–2001 studiowałam na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Inżynierii Lądowej. Branża budowlana od zawsze przyciągała mnie magią nowinek technicznych, rozwiązań przestrzennych i dynamiki działania. Podczas studiów miałam przyjemność uczyć się również na Uniwersytecie w Pavii (Włochy) oraz odbywać praktykę we Lwowie (Politechnika Lwowska). W tamtym czasie było to zderzenie trzech różnych światów (Polska, Włochy, Ukraina). Pracę zawodową rozpoczęłam już w trakcie studiów. Pracowałam głównie w firmach budowlano-handlowych, przechodząc przez wszystkie szczeble kariery od Doradcy techniczno-handlowego poprzez Kierownika Oddziału do Dyrektora Sprzedaży. Od roku 2010 jestem związana z firmą Harsco Infrastructure Polska. Początkowo na stanowisku Dyrektora Filii Warszawa a obecnie na stanowisku Zastępcy Dyrektora Regionu Centralnego. Firma Harsco (w Polsce dawniej Hünnebeck) jest niezwykle dynamicznie rozwijającą się firmą, która już od 85 lat tworzy zaawansowane technologie w dziedzinie szalunków i rusztowań. W ofercie Harsco Infrastructure znajdują się uznane na całym świecie systemy szalunków stropowych, ściennych oraz rusztowań fasadowych czy przestrzennych. Stały rozwój techniki pomaga naszym klientom zbudować jedne z największych i najbardziej zaawansowanych konstrukcji na świecie, jednocześnie stale zwiększając bezpieczeństwo na placu budowy.

Praca w firmie szalunkowej związana jest z ciągłym poszukiwaniem optymalnych rozwiązań technicznych. Wymaga dużej elastyczności i umiejętności dostosowywania się do oczekiwań klienta. Potocznie przyjęło się mówić, iż jest to branża typowo męska. Jednak, jak w przypadku każdego stereotypu, życie weryfikuje wszelkie skostniałe reguły i zabobony. Wielokrotnie w życiu spotkałam się z pytaniem: „Co kobieta robi w branży budowlanej?”. Odpowiedź jest prosta: „Pracuje!”. Nigdy stereotypy nie zmieniły moich planów życiowych i chęci dążenia do osiągnięcia celu. Dotychczasowe doświadczenie pozwoliło mi wypracować taki styl pracy, który sprawdza się w warunkach typowo męskiej branży, jaką jest budownictwo.



mgr Milena Tarkowska, adwokat

Karierę zawodową rozpoczęłam w 2000 roku jako konsultant prawny w kancelarii Forystek Góraczyk Rychlicki Budzowska Fiutowski Jamorski w Krakowie. Ukończyłam studia językowe oraz prawnicze w 2003 roku. Władam płynnie językiem angielskim, włoskim i niemieckim. W 2007 roku ukończyłam egzaminem aplikację sędziowską, zmieniając następnie profil swej działalności, by w 2012 uzyskać wpis na listę adwokatów Okręgowej Izby Adwokackiej w Opolu, a w konsekwencji otworzyć własną kancelarię adwokacką w Opolu, specjalizującą się w prawie gospodarczymi i prawie umów. W 2005 roku współutworzyłam spółkę TARBI Białecki i wspólnicy sp.j. z siedzibą w Krakowie – przedstawiciela międzynarodowego koncernu CIFA S.p.A – czołowego producenta maszyn do produkcji i transportu betonu. Wykorzystując wykształcenie prawnicze i znajomość języków obcych zajmuję się głównie kontaktami prawno-handlowymi ze stroną włoską. Jako mama dwójki dzieci nie ukrywam, że kobiecie jest ciężej niż mężczyźnie pogodzić pracę zawodową z obowiązkami rodzinnymi, ale uważam, że nie jest tak ze względu na mężczyzn. Myślę, że to kwestia mentalności jednych i drugich. Nie da się traktować tak samo i mężczyzn i kobiet, bo jesteśmy różni. Kobiety są bardziej emocjonalne, mężczyźni z kolei zero-jedynkowi. Jeśli nie mamy w stosunku do siebie roszczeń i po prostu realizujemy postanowienia czy marzenia, to kariera zawodowa kobiety może funkcjonować nawet w branży uważanej za męską. Nie wydaje mi się, by trzeba było dążyć do tego wszelkim kosztem, tylko mieć dobrze poukładaną hierarchię wartości i według niej funkcjonować. Reszta sama się układa, bo przecież nie jesteśmy w stanie o wszystkim decydować.



mgr inż. Grażyna Pawińska

Jestem absolwentką Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie, a w branży budowlanej pracuję od 1989 roku. Przez pierwsze lata - jako technolog w ceramice budowlanej, następnie od 1997 roku w Lafarge Cement, gdzie zdobywałam doświadczenie na różnych stanowiskach. Zaczynałam jako referent, a następnie specjalista w Dziale Produkcji. Prowadziłam szkolenia dla pracowników z technologii cementu, chemii czy nawet matematyki. Ten etap pozwolił mi nawiązać szczególny kontakt z pracownikami, nauczyć się słuchać ludzi i z nimi rozmawiać. Następne etapy mojej zawodowej kariery to stanowisko inżyniera, a następnie kierownika procesu produkcji cementu. Jako kierownik zarządzałam niewielkim, bo 3-osobowym zespołem mężczyzn. Bez żadnej taryfy ulgowej wykonywałam wszystkie obowiązki, między innymi pomiary przepływów w ciągu technologicznym, czy też ocenę wnętrza młynów cementu i separatorów.

Od stycznia 2011 roku pełnię funkcję kierownika produkcji w Cementowni Małogoszcz. Obecnie kieruję ponad 60-osobowym zespołem, w całości męskim.

Funkcja ta, oprócz zarządzania produkcją w cementowni, nadzorowaniem pracy kilku działów, m.in. działu produkcji, ekspedycji czy logistyki wewnętrznej, wiązała się też ze zbudowaniem zespołu, który wzajemnie się rozumie, ma wyznaczone cele i ufa szefowi – kobiecie. Na początku nie było łatwo i byłam pełna obaw, ale moim zdaniem udało mi się zbudować dobry zespół i pozyskać jego zaufanie. Wbrew obawom, bardzo mi pomogło to, że jestem kobietą, bo przecież kobiety do świata mężczyzn wnoszą wiele ciepła i pozytywnych cech: jesteśmy bardziej empatyczne, lepiej nawiązujemy kontakty, potrafimy zrozumieć innych i nie boimy się wyrażać emocji. Oczywiście mężczyźni zaakceptują kobietę jako szefa, ale pod warunkiem, że jest dobra pod względem merytorycznym.

Pracę z mężczyznami uważam za komfortową. Nigdy się nie obrażają, są konkretni, a na co dzień bardzo mili. Czasem chcieliby może powiedzieć w mojej obecności coś bardziej dosadnie, ale wszak nie wypada przy kobiecie...

Zgodnie z globalnymi celami Grupy Lafarge w ramach zrównoważonego rozwoju, do 2020 roku w całej Grupie chcemy mieć 35% kobiet na stanowiskach kierowniczych. Myślę, że dzięki mojej pracy na stanowisku kierownika produkcji, nie tylko przełamujemy stereotypy na polskim rynku pracy, ale również realizujemy nasze firmowe cele.



dr inż. Maria Szyprowska

Jako inżynier Budownictwa Lądowego ze specjalnością budowa mostów pracowałam przede wszystkim w bezpośrednim nadzorze w budownictwie przemysłowym, a później w remontach (Elektrownie Kozienice i Bełchatów) wśród przeważającej sile kolegów z branży i kierownictwa. Jako kobieta już w ramach praktyki zawodowej na studiach zostałam oddzielona od kolegów i skierowana do pracy biurowej. Zbuntowałam się i trafiłam bezpośrednio do prac przy remoncie mostu. Ja wytrzymałam przy pracy młotem pneumatycznym, nie wytrzymał mój zegarek na ręce (wibracje). Nie mając warunków fizycznych twardej kobiety (1,58 cm wzrostu, 50 kg wagi i mało donośny głos) musiałam znaleźć inny sposób, żeby wyróżniać się z grona kolegów. Zorientowałam się, że doszkalanie się kierowników budów i kolegów z branży było ich słabością. Ja świetnie orientowałam się w normach, Prawie Budowlanym i „Warunkach technicznych wykonywania i odbioru robót”, a praktyczną mądrość fachową czerpałam od pracowników fizycznych, mistrzów – lubiłam z nimi rozmawiać na stopie koleżeńskiej. Moi koledzy za wysoko się nosili i nie korzystali z tej skarbnicy wiedzy. Na naradach specjalistów każdy mężczyzna podawał rozwiązanie problemu jednym zdaniem i to było przyjmowane jako pewnik. Ja musiałam zawsze udowadniać, dlaczego tak, a nie inaczej zadziałać. Ponieważ niejednokrotnie wyśmiewano moje inne niż innych zdanie, niejedną noc poświęciłam, żeby obliczeniami poprzeć moje zdanie. Dziwne jednak było to, że kierownictwo ważne problemy polecali wykonywać kobietom. Wierzyli w ich dociekliwość i staranność w wykonaniu polecenia. Niestety przy podwyżkach mężczyźni dostawali więcej... Na pytanie, dlaczego moja podwyżka nie dorównuje podwyżce kolegi z wykształceniem technicznym, otrzymałam odpowiedź: „Moja żona mniej zarabia od Pani, a kolega jest głową rodziny”. Nie było ważne, że ja też miałam rodzinę... Zawsze musiałam udowadniać, że jestem trochę lepsza od najgorszego „chłopa” w tym zawodzie. Zaskoczeniem dla wszystkich było to, że w wieku 53 lat, pracując w przemyśle obroniłam pracę doktorską z badań przeprowadzonych na obiektach w przemyśle. Od tej pory przestałam udowadniać, dlaczego tak, a nie inaczej należy problem rozwiązać. Wypowiadałam tylko jedno zdanie bez dodatkowego uzasadniania, ale nie było mi wcale lżej. Bezpośrednie kierownictwo nie miało tytułu doktora. W krótkim czasie, ze zdaniem na ustach „szkoda zdrowia!”, odeszłam na wcześniejszą emeryturę. Czy żałuję, że wybrałam taki zawód? Nie. To było i jest moje hobby. Realizuję się w inny sposób w tym zawodzie. Wiele moich pomysłów mężczyźni przyjęli jako własne i to wprowadza mnie w samozadowolenie.

Źródło: Świat Betonu 2(2) 2014
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ: